W swojej autobiografii „Jedz, módl się i kochaj” Elizabeth
Gilbert opowiada o podróżach i przeżyciach z nimi związanych. Szczególnie mocno
spodobał mi się fragment książki mówiący o włoskim obyczaju jedzenia
przepysznych, acz nie zawsze zdrowych potraw. Amerykanka perfekcyjne opisała
jak i kiedy jedzą Włosi, a ja będąc w Rzymie bez skrupułów podążałem ścieżkami
prawdziwego mieszkańca Półwyspu Apenińskiego. Tak odkryłem, gdzie warto
podjadać i zjadać w stolicy Italii.
1.
Pizzarium – na lunch
Włochy pizzą stoją, czego nikomu nie trzeba raczej
tłumaczyć, ale, jak pisałem innym razem, placek plackowi nierówny. Trzeba
wiedzieć, gdzie się stołować, jakich miejsc unikać i na co zwracać szczególną
uwagę. Najlepiej odwiedzać lokale, w których stołuje się wielu tubylców, a
bardzo popularną wersją typowego lunchu Włocha jest cząstka kwadratowej pizzy.
Takową wybiera się zza szklanej szyby, gdzie zaprezentowane
są ogromne prostokątne pizze. Wybiera się jedną z nich i określa wielkość
kawałka jaki chcemy dostać. Następnie obsługująca nas osoba podgrzewa przyszły
lunch, kroi go zręcznie i wydaje na tacce. Nie można oczywiście jeść (cytując
klasyka) o suchym pysku, ale w dobrych lokalach można zaopatrzyć się w
wyśmienite napoje.
Jedną z takich miejscówek jest Pizzarium. Ten wyjątkowy,
nowocześnie zaaranżowany lokal mieści się niedaleko metra Cipro oraz muzeum
Watykańskiego, także spokojnie można go wpisać na trasę wycieczki.
Dokładny adres: Via della Meloria 43
2.
Flor - podwieczorek
Stolica Włoch wypełniona jest miejscami oferującymi nam
słodkie przysmaki, ciasteczka, czekoladki, muffinki czy inne wymysły
cukierników. Tylko gdy termometr pokazuje prawie 30 stopni Celsjusza, to aż
ciężko znaleźć na nie siłę. Na szczęście w zamierzchłych czasach Chińczycy
wymyślili lody. Tymi można się objadać do woli w Rzymie, a najlepiej robić to w
„Flor”.
W tej cudownej lodziarni pracują ludzie, którzy mają nie tylko
nakładać lody, ale również komponować zestawy w zależności od gustu klienta.
Nim zdecydujecie się na cokolwiek, możecie bez skrupułów poprosić o próbki
interesujących Was przysmaków. Dzięki temu nie będziecie zmuszeni do zjadania
lodów niesmacznych. Choć, moim zdaniem, takich nie wydaje się w Flor, ale o
gustach się nie mówi (tylko pisze).
Flor to sieć lokali z lodami, także można ich spotkać sporo
w Rzymie czy innych zakątach świata, a dokładne adresy znajdziecie na: http://www.gelatiflor.it/#!europe/c1hy2
3.
Baffetto – obiad
We Włoszech je się śniadanie, drugie śniadanie, lunch,
podwieczorek, no a potem porządny obiad będący najważniejszym posiłkiem dnia –
w końcu daje siły, by imprezować do późnych godzin. Najlepsze obiadowe miejsce,
jakie spotkałem w Rzymie to Pizzeria Pana Baffetto, czyli Pana Wąsika.
Lokal z zewnątrz nie wyróżnia się niczym specjalnym, co
najwyżej brązowymi drzwiami i wąsistym szyldem. W środku pachnie mąką i piecem,
a grubszy kelner szybko przechwytuje klientów, nim ktoś zdąży się przyjrzeć
przedsionkowi. W salach można ciąć opary klimatu włoskiej knajpy najbardziej
tępym nożem. Na ścianach wiszą zdjęcia słynnego właściciela ze słynnymi
mieszkańcami Rzymu oraz plakaty lokalnego zespołu piłki nożnej – AS Romy.
Jak wiadomo włoskiej knajpy nie zdobią tylko zdjęcia jego
właściciela, ale jedzenie, o którym mogę powiedzieć tylko jedno – cudowne,
świetne, wyśmienite. Pizza nie miała idealnie okrągłego kształtu, była raczej
jajowata, lekko przypalona na spodzie, ale smakowała jak żadna inna. Cieniutkie
ciasto ledwo wyczuwałem. Dodatków nie rozdrobniono i poukładano co do
centymetra, tylko rzucono ich tyle, ile mieściło się w obrębie ciasta na
pohybel wszystkim zasadom.
Adres: Via
del Governo Vecchio 114
4.
Przysmak wieczorny - Cioccolata e Vino
Wieczorem po dobry obiadku trzeba udać się do lokali
otwartych do późna. Nie można tego uczynić bez odpowiedniej „zaprawy”. O ile
barów w Rzymie nie brakuje i nawet nie będę wymieniła tych godnych odwiedzenia,
bo nie starczyłoby mi dnia, to z ręką na sercu muszę zareklamować Cioccolata e
Vino. Miejsce, które słynie ze swoich sprośnych shotów.
W dzielnicy Rzymu zwanej Zatybrzem, gdzie mieszkają ponoć
ostatni prawdziwi Rzymianie, pełno jest małych knajpeczek, stylowych barów oraz
lokalnych pizzerii. Między nimi czekają, lekko ukryte, jakby schowane do kąta,
czerwone drzwi. W środku, pomiędzy regałami wypełnionymi erotycznymi książkami,
różnymi wydaniami kamasutry oraz Playboyami czeka na spragnionych wrażeni blat.
Stojący za nim łysy właściciel przybytku oferuje każdemu sprośnie nazwane shoty
podane w czekoladowym naczynku, przyozdabiane bitą śmietaną oraz słodką
posypką.
Dokładny adres: Vicolo
del Cinque 11.
Życzę smacznego,
Jeska