Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

czwartek, 24 października 2013

6 typów kierowców spotkanych na autostopie

Z autostopem jest jak z ping-pongiem: jak nikt nie odbija piłeczki po drugiej stronie stołu, to ciężko to nazwać grą. Trudno wyobrazić sobie autostop bez kierowców. Gdyby nie oni bylibyśmy tylko bandą debili stojących przy jezdni z wyciągniętym kciukiem. Spotkałem w trakcie swoich podróży rzeszę kierowców, każdy był inny, ale udało mi się jakoś posegregować ich w cudne, już prawie tradycyjne, 6 kategorii. Oto one:

1.       Pomocni przeszkadzacze

Gdy mija kolejna godzina oczekiwania i zatrzymuje się wreszcie jakiś samochód, to nie ma nic gorszego, niż trafienie w takim momencie na kierowcę typu pomocny-przeszkadzacz. Są to takie osoby, które zaproszę Cię do samochodu twierdząc, że jadą w tym samym kierunku, po czym wysadzą Cię w szczerym polu, na opuszczonej stacji benzynowej lub na postoju na autostradzie, gdzie nikt się nie zatrzymał od 2009 roku.


Właściwie nie powinniśmy narzekać, bo ci ludzie naprawdę chcąc nam pomóc, ale co to za pomoc, która właściwie bardziej przeszkadza niż pomaga. To pułapka, szczególnie dla niedoświadczonych autostopowiczów, którzy na zatrzymujący się samochód reagują jak szczeniak cieszący się z karmy i niezauważający, że je przeterminowany salceson podarowany mu przez menela.

2.       Zakazane mordeczki

Staram się nie oceniać ludzi (tym bardziej uprzejmych kierowców) po wyglądzie, lecz gdy czyjaś twarz wyraża „więcej niż 1000 słów” i nie jest to Merci tylko „zabije Cię i zjem”, to ciężko się powstrzymać. Różne mordeczki woziły mnie swoimi samochodami, pewnie wypełniłbym nimi celę więzienną według standardów skandynawskich (polskiej na pewno nie), lecz nigdy nic mi się nie stało.


Zakazane mordeczki to ludzie o twarzy zabójcy, gwałciciela lub prawdziwego biznesmena (czyli połączenie dwóch pierwszych). Na szczęście gdy się uśmiechają lub śmieją, to całe negatywne wrażenie pryska, a człowiekowi chce się tylko ich przytulić. Pod koniec podróży zazwyczaj wymieniamy się numerami i w głębi ducha liczbę na kolejne spotkanie.

3.       Fani Kalambury

Zdarzyło mi się nieraz jechać z kierowcami, którzy nie za bardzo mówili po angielsku, hiszpańsku czy, nie daj Boże, polsku. Porozumiewaliśmy się tylko w sprawie mojego celu podróży, imienia i narodowości, potem górę brała bariera językowa i rozmowa się kończyła. Jeżdżą jednak po świecie ludzie, którzy nie zważają na nieznajomość języka i pragną poznać KAŻDY szczegół z życia autostopowicza: ulubiony kolor, pierwszą miłość, rozmiar buta czy ksywkę najlepszego przyjaciela. Dlatego zaczynają łatać swoje braki lingwistyczne językiem ciała, pokazywaniem znaków lub obrazków z grafiki google.

Fani Kalambury to ludzie obdarzeni sercem, żartem, czasem nawet hojni (nie ma to jak kilogramy kiełbasy czy dodatkowe euro), choć nie do końca rozumiem, czemu upierają się, by poznać człowieka, któremu ledwo potrafią wytłumaczyć skąd pochodzą. Ich ciekawość jednak mi schlebiała, a w grach typy Kalambury czy Tabu jestem dziś mistrzem.


4.       Cichociemni

Całkowitym przeciwieństwem Fanów Kalambury są Cichociemni. Ludzie obdarzeni talentem milczenia wyniesionym prawdopodobnie z lekcji despotycznych nauczycieli matematyki, którzy reagowali wybuchem złości nawet przy najmniejszym szmerze. Słyszy się od nich dokładnie 7 słów od momentu uchylenia szyby, aż do trzaśnięcia drzwiami na pożegnanie: „dokąd?”, „wskakuj”, „lubisz kanapki z serem?” i „trzymaj się”.

Oczywiście nie ma w tym nic złego, czasami miło jest posiedzieć wsłuchując się w czeskie radio. Tylko Cichociemni łamią w ten sposób jeden ze stereotypów autostopu, który głosi, że autostopowicz jest dla kierowcy rozrywką, możliwością do przegadania podróży, czy wręcz, że jest to swego rodzaju usługa w zamian za podwózkę.

5.       PiS-owcy

Nie jestem platformeresem, sld-owcem, fanem Palikota czy innego ugrupowania, któremu ludzie z niewiadomych przyczyn ufają, ale muszę stwierdzić, że gdy podwozili mnie kiedykolwiek zwolennicy PIS-u, to zazwyczaj szybko się o tym dowiadywałem. Nieważne o czym rozmawialiśmy, o sejmie, drogach, kryzysie, ADHD, kapslach od piwa czy stonogach, fani PIS-u zawsze gdzieś tam rzucili mimo chodem na kogo głosowali.

Właściwie nie ma w tym nic złego, każdy ma prawo do własnych przekonań oraz ich wyrażania, szkoda tylko, że za każdym razem słyszę zdumienie i widzę zdziwienie na twarzy połączone ze złością, gdy odpowiem na kogo ja głosowałem. Wtedy nawiązuje się rozmowa, przeradzająca się powoli w kłótnię lub, co gorsza, monolog. Niestety zazwyczaj kierowca traci wtedy do mnie jakiekolwiek resztki szacunku i stara się mnie jak najszybciej pozbyć. Czego idealnym przykładem było zostawienie mnie i Ani 5 kilometrów przed Pragą przez Pana Tirowca, który następnie wyruszył do stolicy Czech, tylko jak twierdził: „zrobiło się zbyt duszno w kabinie”.

6.       Anioły
       Gdy już przetrwa się PiS-owców, wytrwa się grę w Kalambury, prześpi się u Cichociemnych, to ma się szansę spotkać Anioły autostopowiczów. Są to ludzie, którzy potrafią zrobić wszystko dla niespodziewanych gości: zabrać ich na piwo, znaleźć tani hostel, zmienić trasę jazdy dla ich potrzeb czy nawet oddać im nerkę. Do tego są po prostu mili, uprzejmi, zaciekawieni nowymi pasażerami i jednocześnie umieją się z nimi porozumieć. Prawdopodobnie gdzieś w Niebie znajduje się specjalna kanapa ustawiona vis-a-vis króliczków Playboy ‘a, gdzie zasiadają Ci kierowcy. 


Można spotkać ich wszędzie, nie mają znaków szczególnych, nie łączy ich żadne wyznanie, rasa, kolor włosów czy płeć. Są po prostu najlepsi i to nie podlega dyskusji. Trzeba tylko pamiętać, że jest ich tak dużo jak trzeźwych w klubie po godzinie 1:34. Nie módlcie się o nich, nie czekajcie tylko i wyłącznie na nich, bo Anioły same Was znajdą, gdy już zwątpicie i nie będziecie się ich spodziewać.




Pozdrawiam,
J.