Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

czwartek, 1 sierpnia 2013

Autostop: w parze, w grupie, a może samemu?

Autostop to wyjątkowy sposób na podróżowanie. Dzięki niemu można przy skromnym budżecie zwiedzić odległe kraje i poznać ich kulturę, a nie wnętrza hoteli All Inclusive. Jest to niestety również lekko niebezpieczna przygoda. Autostopowicz zdany jest na łaskę kierowców i  pogodę. Jedyne, co posiada to plan, zapał, zawartość swojego plecaka i współtowarzysza. Często ta druga osoba lub jej brak może zadecydować o atmosferze wyprawy. Może, więc lepiej jechać z paroma kompanami? A jak to jest samemu? Ile osób to dobra liczba? Odpowiedzi szukaj poniżej.



W parze.

Podróżowanie w dwie osoby zostało przyjęte jako złotym środkiem, w końcu, co dwie głowy to nie jedna. Łatwo znaleźć samochód z dwoma wolnymi miejscami (choć ciężej z TIRem), namioty dwuosobowe nie ważą tonę, a w razie jakiegoś wypadku ma się zawsze drugą osobę do pomocy. Nie polecam jednak jednopłciowych dwójek. Męskie pary źle się kojarzą kierowcom, mogą nawet wydawać się im podejrzane. Natomiast dwie dziewczyny są łatwym celem dla różnego typu maniaków-psychopatów, których spotkać można nie zależnie od tego czy podróżuje się na północ, zachód, wschód czy w głąb Ziemi.



Na tym obrazie idealnej wyprawy znajdują się pewne rysy. Co jeżeli nasz towarzysz okaże się inną osoba niż nam się z początku wydawało? Miły Tomek stanie się poddenerwowanym Tomaszem, a słodka Ania, wredną Anną? Przed tym ciężko jest się w jakikolwiek sposób zabezpieczyć. Trzeba jeszcze pamiętać, że ta druga osoba ma często troszeczkę inny obraz wyprawy, inne mniejsze cele lub nie lubi próbować lokalnego jedzenia tak bardzo jak ja. Wtedy trzeba wypić naważone sobie piwo i jechać dalej, bo pozostawienie kompana w połowie drogi porównać należy z wywiezieniem psa do lasu.

2+

System „2+” oparty jest na dokładaniu do Złotego Środka kolejnej pary, a raczej par, dzięki czemu można wybrać się autostopem wraz z większą grupą znajomych. Należy jednak zawsze dokładać kolejnych uczestników parami. Unikniemy w ten sposób trójek, które są najgorszą liczbą w numerologii autostopowiczów. Zazwyczaj trzeba takie grupki rozdzielać na dwójkę i solistę. Dlatego jeżeli pragniecie wybrać się większą ekipą to zawsze, ale to zawsze stosujcie system „2+”


Jechanie w liczbie 4,6,8 czy 10 osób jest świetną zabawą. Co prawda ciężej o wspólny nocleg w hostelach, ale w takich ekipkach spokojnie można zajmować plaże czy polany, nie obawiając się o złodziei (bardziej stróży prawa lub właścicieli gruntów). Łatwo zniwelujecie ryzyko znudzenia jednym współtowarzyszem po przez roszady w parach. Możecie urządzać sobie małe wyścigi pt: kto pierwszy dotrze do Budapesztu lub po prostu wziąć udział w jednych z większych wypraw urządzanych, co roku typu: Summer Race.

Duża liczba autostopowiczów rodzić może pewne problemy. Łapiąc stopa z tego samego punkt drastycznie zwiększamy czas oczekiwania na naszą kolej i szansę odnalezienia podwózki. Należy odpowiednio powyznaczać sobie miejsca przy wylotówkach lub ruszać w innych godzinach, aby zniwelować negatywne skutki wielości podróżujących.

Solo

Samotny autostop jest wyższą szkołą jazdy. Unikać go powinni szczególnie niedoświadczeni podróżnicy, a w szczególności samotne damy. Co nie zmienia faktu, że jest to esencją hitchhikingu, przygodą godną Alexandra Supertrampa z „In to the Wild” ( film pt: MUST SEE ), coś, o czym każda szalona dusza w głębi serca marzy. Samotna podróż daje wam „wyłączność” na podejmowanie każdej decyzji i przeżywanie każdego momentu. Decydując się na taki wyprawę należy dobrze się przygotować pod względem fizycznym, intelektualnym i psychicznym.



Dobra sprawność fizyczna jest niezbędną, oczywiście nie musicie przechodzić szkolenia wraz z GROMem, ale jeżeli nie umiecie przebiec kilometra z plecakiem to znaczy, że jeszcze nie nadszedł Wasz czas. Na przygotowanie intelektualne składa się podstawa językowa, przygotowane trasy, mapy oraz słój zdrowego rozsądku. Angielski to faktycznie jeden z pierwszych języków świata, ale jeżeli wybieracie się na Bałkany, do Rosji czy Włoch zdecydowanie nie wystarczy. Nauczcie się prostych zwrotów w ojczystych językach odwiedzanych miejsc lub weźcie rozmówki. Bez tego możecie wylądować we wsi, w której od nikogo nie dowiecie się jak wrócić na autostradę lub gdzie jest stacja paliw. Psychicznie musicie się przygotować na zawieranie wielu znajomości i spore ryzyko, jakie podejmujecie.

Oczywiście łapanie stopa w pojedynkę to najłatwiejsza forma hitchhikingu. Zdziwicie się jak szybko będziecie łapać kolejne samochody lub TIRy, w których zazwyczaj znajduje się tylko jedno miejsce dla pasażera. Wasz namiocik będzie ważył tyle, co nic, ale plecak może trochę ciążyć na kręgosłupie. Nie bójcie się zawierać nowych znajomości z przypadkowo poznanymi autostopowiczami, czasem zawartość ich plecaków lub głowy może uratować wam tyłek.

Nie ma czegoś takiego jak idealna liczba autostopowiczów, ale na pewno istnieją złe, jak trzy czy pięć osób. Po za tym wszystko zależy od waszego podejścia do wyprawy, na pewno w pierwszą podróż polecam wybrać się w dwie, może cztery osoby. Będzie wtedy fajnie, wesoło, lecz też niezbyt tłoczno, a przed następnymi wyjazdami już sami będziecie decydować na bazie własnych doświadczeń i planów innych ludzi w ile plecaków się wybieracie.

Mam nadzieję, że komuś się te informację przydadzą. Jeżeli macie jakieś pytania to piszcie.

Pozdrawiam,
Jesula.

PS: Są to oczywiście wskazówki dotyczące wyjazdów typu: Kraków-Amsterdam-Londyn, a nie Kraków-Warszawa.