W hotelach najczęściej spotyka
się schludnie ubranych ludzi, atomowe rodziny z dwójką dzieci, idealnie
przystrzyżonych dżentelmenów oraz wymuskane do granic absurdu kobiety.
Grzecznie jedzą w jednej ogromnej restauracji śniadania, obiady i kolacje.
Między posiłkami zwiedzają najpopularniejsze zabytki oraz wylegują się nad
basenem. Jak dla mnie jest to obraz wyjęty rodem z nudnych broszur biur
podróży, dlatego wolę (i muszę) mieszkać w hostelach, bo tam poznaję ludzi z
całego świata, a nie manekiny z nalepką „Made in China”. Na podstawie swoich
wrażeń postanowiłem stworzyć krótką listę 5 typowych gości hostelowych:
1.
Kangurzątka
Nie wiem jak działa Wszechświat,
czemu człowiek jest na Ziemi oraz ile wymyślono pokemonów, ale jedno wiem na
pewno – w każdym hostelu, ale to w absolutnie KAŻDYM, spotkać można
Australijczyków. Czasem jest ich cała masa, czasem pojedyncze sztuki będące
niedobitkami watahy podróżującej po całej Europie.
Zwykle młodzi obywatele kraju
kangurów zwiedzają Europę w paroosobowych grupach. Odwiedzają największe i
najsłynniejsze miasta Starego Kontynentu przesiadając się co trzy czy pięć dni
do kolejnych samolotów lub pociągów. Mieszkają w największych dormitoriach, są
bardzo towarzyscy oraz ciekawi świata. Ciężko jest się z nimi nudzić, bo jeżeli
właśnie nie trzymają w dłoni piwa to na mapie szukają kolejnych miejsc godnych
odwiedzenia. Zawsze się cieszę, gdy spotykam ich w moim pokoju, bo kangurzątka
lubią kicać i ciągle chcą więcej.
2.
Papużki
Zakochane pary, niezależnie skąd
pochodzą, potrafią frustrować współlokatorów dormitoriów. Powodem nie jest
wcale ich miłość, której reszta lokatorów nie doświadcza w tym samym czasie,
ale fakt obnoszenia się z nią na każdym kroku i niewynajęcia dla siebie jednego
dwuosobowego pokoju. Zachowania typu: spanie na jednym łóżku czy wspólny
prysznic są akceptowalne społecznie, ale robienie tego, kiedy mieszka się z
ośmioma innymi osobami na piętrowych łóżkach, nie do końca odpowiada znanym mi
standardom.
Wykrzyknięcie im przed twarzą: „Get
a room!” niestety nie sprawdza się w praktyce, bo teoretycznie mają oni pokój.
Nie mam nic przeciwko wspólnym wyjazdom z drugą połówką, ale czemu wybierająca
się na romantyczny trip do Paryża, Rzymu, Walencji lub Pragi para miałaby spać
w wieloosobowym pomieszczeniu?! Kto w ogóle się na to godzi i nie zdaje sobie
sprawy z pewnych subtelnych granic przyzwoitości? Na pewno nie tacy ludzie. Na
szczęście miałem wątpliwą przyjemność spotkać tylko jeden taki Miłosny Duet.
3.
Leniwce
Leniwce to znane ślamazary wśród
zwierząt, tak wolne i nieporadne, że aż drapieżcy uznają je za padlinę i
dlatego ich nie zjadają. Lekko rozwinięte formy leniwców można spotkać w
niektórych pokojach hostelowych. Potrafią leżeć całymi dniami na łóżku lub
kanapie, czytając książkę, śpiąc lub serfując po sieci. Rzadko wychodzą,
skupiają się głównie na regenerowaniu baterii rozładowanych przez szybkie życie
lub ciężką pracę.
W zasadzie trudno jest się do
nich jakoś przyczepić, często obdarzeni są dobrym poczuciem humoru, dystansem
do siebie i świata oraz nieskończoną ilością czekolady. Muzyki słuchają za
pomocą słuchawek, nie wtrącają się w cudze sprawy, a wieczorami nie zajmują
toalety. Ta ostatnia cecha potrafi się niestety przemienić również w wadę pt.
brud i smród. Te wesołe lenie unikają spotkania z prysznicem oraz niezbyt
wnikliwie porządkują swoje stare skarpetki czy koszulki. Co może zakończyć się
małym spięciem, rozładowanym na szczęście szybko przez wspólne piwko.
4.
Królowie i królewny nocy
Często wśród gości hostelu
znajduje się grupa imprezowiczów przyjeżdżających do Amsterdamu, Pragi lub Krakowa,
aby się dobrze zabawić, wypić zbyt dużo alkoholu lub wypalić parę gram marihuany.
Nie są to może gwiazdy pokroju Trybsona i spółki z Warsaw Shore, ale duże
bicepsy, opalenizna oraz zbyt głośne krzyki się zdarzają. Nie wiem czemu, ale
strasznie kojarzą mi się z Brytyjczykami, choć to chyba narodowy stereotyp.
Ta masa krytyczna melanżu w porze
śniadania wraca do pokoju lub przewraca się z boku na bok w swoim łóżku. Może odwiedzą
wieżę Eiffla w Paryżu, Koloseum w Rzymie lub Wawel w Krakowie, ale głównie po
to, aby zrobić sobie odpowiednie zdjęcie na Instagrama. Przy całej mojej zgryźliwości
w stosunku do nich muszę przyznać, że są to ludzie weseli, otwarci oraz gotowi
na wspólne nocne wycieczki. Nie szukają niepotrzebnych problemów, nie
rozrzucają swoich ubrań dookoła pokoju, także nie będę się nad nimi pastwił. No,
mogliby tylko trochę ciszej chrapać.
5.
Samotnicy
Gdzieś między całującymi się
parami, śpiącymi w pełnych ubraniach melanżownikami oraz Australijczykami
meldują się w hostelach Samotnicy. Ludzie niezainteresowani towarzystwem, acz
zmuszeni do spania w dormitoriach z uwagi na skromne środki finansowe.
Przywitają się na wejściu, jeżeli akurat kogoś spotkają w pokoju. Nie będą
rozpoczynali rozmów, nie zaproponują wspólnego wypadu na piwko, a na cudze
propozycje odpowiedzą zdawkowo: „Dzięki, ale mam już plany”.
Samotnikiem może być dziewczyna z
wielkim plecakiem, bardziej zainteresowana swoim telefonem niż ludźmi wokół,
łysiejący mężczyzna przyjeżdżający do Amsterdamu z małą walizeczką i dwiema
koszulami lub starsza kobieta szukająca czegoś w podróży. Ciężko jest napisać
coś więcej, ale na pewno nie będą nikomu przeszkadzać w wypoczynku. Będą spali
i żyli w jednym pokoju z innymi, lecz tylko fizycznie.
Nie można stworzyć jednego
zamkniętego katalogu ludzi mieszkających w hostelach, sam mam w głowie jeszcze
kolejne 12 rodzajów takich postaci, ale w tym tekście chciałem wskazać te
najbardziej jaskrawe osoby, które zdarzają się we wspólnych pokojach.
Pozdrawiam,
Jeska