Mediolan to ponoć stolica mody XXI wieku. Tam, na głównych
ulicach, czekają na spragnionych zakupów sklepy najsłynniejszych marek i projektantów.
To w nich po raz pierwszy prezentuje się najnowsze buty, premierowe torebki
oraz wspaniałe garnitury, których koszt przewyższa cały mój majątek. W (dużo)
tańszych dzielnicach mieszkają wychudzone do granic absurdu kandydatki na
modelki, gotowe zrobić wszystko dla lukratywnych kontraktów. 580 kilometrów dalej
mieści się stolica mody kleru – Rzym.
Mieszkańcy Wiecznego Miasta potrafią wykorzystać bliskość
położenia Watykanu nie tylko zasypując turystów ofertami wycieczek, koszulkami
z nadrukiem „I love Rome” czy tanimi pizzami. Równie dobrze poszło im z
zaspokojeniem potrzeb kleru odwiedzających stolicę Włoch w celach zawodowych.
Co prawda nikt nie wpadł jeszcze na pomysł otworzenia klubu nocnego dla
spragnionych melanżu sióstr lub klubów go-go dla księży, ale o sklep z
produktami dla osób żyjących w celibacie wcale nie jest trudno.
Największym i najsłynniejszym sklepem tego typu jest „De
Ritis”. Wydawałoby się, że tylko ślepiec lub kuzyn Stępnia z 13 Posterunku
mógłby nie zauważyć salonu mody znajdującego się w połowie drogi z Panteonu do
Kapitolu, a jednak wiele osób nie zwraca na niego uwagi. Ja uczynić tak nie
mogłem. Nie wiem, czy to przez wrodzoną ciekawość, czy przez fakt bycia niegdyś
ministrantem, ale zwyczajnie nie mogłem ruszyć dalej, za bardzo chciałem tam
zajrzeć.
Niestety, akurat był zamknięty, co uniemożliwiło eksplorację
jego wnętrz, a – jak dowiedziałem się w innym sklepie - jest tam co robić. Można
poprzymierzać sutanny o wszelkich krojach i kolorach. Zakupić pantofelki godne
proboszcza, biskupa czy papieża, gdy nasz nadworny poszukuje wśród kielichów
mszalnych tego najskromniejszego lub tego obsadzonego kamieniami, których
łączna wartość przewyższa koszt nowego fiata 500.
Na panie również czeka wiele atrakcji i możliwości ubioru.
Od najbardziej niezbędnej bielizny zakrywającej wszelkie kobiece walory, poprzez
letnie wersje habitu uszyte z najlżejszych materiałów, po świąteczne wersje
stroju „księżyc-samic”, jak nazwał siostry pewien 5-latek. Oczywiście dla
spragnionych innych akcesoriów również znajdzie się odpowiednie stoisko, na
którym można znaleźć wszystkie niezbędne dodatki, takie jak biblie mszalne w
dowolnym formacie lub naszyjnik z wybranym świętym. Ponoć drzazgi z krzyża
Jezusa Chrystusa nie ma, ale co ja tam mogę wiedzieć - w De Ritis nie byłem.
Pomiędzy zwiedzaniem Panteonu, Kapitolu, Forum Romanum czy
Koloseum warto odwiedzić sklepy ze strojami oraz akcesoriami dla kleru. Klimat
jest zupełnie inny niż w H&M, Peek&Cloppenburg czy Adidasie. W
głośnikach nie posłuchacie najnowszych hitów i prawdopodobnie nie kupicie sobie
żadnego wdzianka, bo ich koszty są cholendarnie wysokie, ale dobre wspomnienia
pozostaną. No i może wreszcie się nawrócicie, a nie tylko gender, hipsterjada,
burgery i wakacje Wam w głowie.
Pozdrawiam (prawie) nawrócony,
Jeska