Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

środa, 11 września 2013

Ciszy nocnej nie ma, bo babcia z dziadkiem melanżują zamiast spać.

Jednym z tematów co jakiś czas przewijającym się w mediach oraz debatach społecznych jest cisza nocna. Właściciele klubów pragną przesunąć jej granice do 24, hipsterzy chcą wyznaczenia stref wolnych od komunistycznego przepisu. Po drugiej stronie barykady starsi państwo z jamnikami i kobiety z niemowlakami apelują o częstsze karanie hultajów, łapserdaków i łobuzów nieprzestrzegających świętej godziny snu. Tymczasem w Hiszpanii problemu nie ma, bo babcia z dziadkiem zamiast walić laską w sufit pląsają w barach do trzeciej nad ranem.



Gdy moja droga babunia Hania wraz z Józefem o 24 śpią grzecznie w łóżeczku, to państwo Ferris, oboje przed emeryturą, piją właśnie kolejną lampkę wina w barze La Palmas. Są stałymi klientami tego drobnego przybytku, który serwuje mix muzyki lat 70, 80 i 90. Nie siedzą sami, pogrążeni w swoich smutkach. Towarzyszą im ich równie sędziwi znajomi, inni bywalcy „Palmy” czy właściciel - Javier. Wspólnie tańczą, śmieją się, narzekają na polityków oraz zaczepiają zagubionych turystów. Bawią się tak do drugiej, może trzeciej, jeżeli starczy sił, a w poniedziałek, bo do baru chodzą tylko w weekendy, ruszają do pracy, zabawę odsypiając w trakcie sjesty.


Może właśnie słynna hiszpańska sjesta wypływa tak na zegar biologiczny seniorów, dzięki czemu mają oni siły ruszyć „na balety”? Należałoby do koszyczka powodów tego zjawiska dorzucić jeszcze pogodę, pozytywny nastrój mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego oraz zamiłowanie do dobrego wina. Oczywiście, nie każdy obywatel Hiszpanii w wieku 60+ leci co piątek do pubu, jednak ciężko nie zwrócić uwagi na tę tendencję do fiesty u starszych osób.

W przeciwieństwie do naszych zamożnych, gustownych i tkwiących w kryzysie wieku średniego bywalców Platynki czy Banku, seniorzy kraju byków bawią się zazwyczaj w swoim towarzystwie. Nie pchają się do klubów gdzie bas kruszy ściany, a barman pyta uczestników o dokumenty. Wybierają miejsca dobrze im znane, cichsze, ale równie roztańczone. Są to bary zazwyczaj mieszczące się na uboczu, w uliczkach odchodzących od turystycznych ośrodków zabawy. Warto jednak je odwiedzić, bo w Polsce tylko na weselach tylu seniorów na raz ma uśmiechnięte twarze.

Wynikiem tego zjawiska jest rzadkiee\ poruszanie w Hiszpanii problemu ciszy nocnej. Oczywiście w rejonach typowo mieszkalnych nikt nie słucha The Bloody Beetroots na cały regulator, jednak nawet jeśli to robi, to o 22 sędziwy sąsiad prędzej przyjdzie na piwo niż w celu uciszania posiadacza ogromnego subwoofer’a. Może właśnie na takie pokolenie seniorów-melanżowników musimy czekać, by w końcu móc bawić się bez obaw? Mam tylko na dzieję, że przyjdą oni nim skończę pięćdziesiątkę.


Pozdrawiam,
Michał

PS: W Hiszpanii pewnie też istnieją osobników pokroju panów z początku czwartego akapitu, ale gdzie w Europie ich nie ma?