Gonitwy byków to najbardziej hiszpańska rozrywka (zaraz obok
piłkarskiej tiki-taki) jaką jestem sobie w stanie wyobrazić. Dlatego, jak
przystało na spragnionego mocnych wrażeń podróżnika, udałem się w drugim
tygodniu lipca do Denii, niedaleko Alicante, aby spróbować swoich sił oko w oko
z tymi symbolami Hiszpanii. Rozmawiałem z weteranami gonitw, sam uciekałem
przed bykami, a jeden nawet mnie stratował. Oto parę rad, które zanotowałem
prosto po wyjściu ze szpitala:

1.
Nie tyko San Fermines
Najbardziej rozpoznawalną gonitwą byków na świecie jest ta
odbywająca się w San Fermines pod Pampeluną. Nie jest to jednak jedyne miejsce
w Hiszpanii, gdzie uciekając przed rogatym olbrzymem można udowodnić swoje
męstwo. Ja udałem się do Denii, gdzie odbywał się festiwal Bous a la mar, ale
na całym Półwyspie Iberyjskim spotkać można przeróżne wydarzenia związane z
bykami.

2.
Sport ekstremalny i tatuaże
Dla Hiszpanów walki z bykami są solą ziemi. Dla niektórych
to tak ważny element życia, że tatuują sobie te rogate samce bydła na plecach,
łydkach czy bicepsie, niczym kibice symbole swojego klubu. Poza tym dla
niektórych jest to rozrywka porównywalna ze skokami na boungee czy z samolotu.
Tylko dużo tańsza, bo udział w Bous a la mar kosztuje równe zero euro.
Wystarczy się pojawić pod areną o ustalonej godzinie i wbiec na piach, gdy
poczuje się na to ochotę.
3. Bous a la mar – Byk do wody
Każdy festiwal byków jest inny. Na jednych tylko się ucieka,
w innych celem jest złapanie zwierzęcia. Na Bous a la mar zawodnicy stoją przed
jasnym zadaniem: byk musi wylądować w wodzie. By tego dokonać, należy skupić na
sobie uwagę byczka i wskoczyć do morza, licząc, że 400 kilo wagi zrobi to samo,
przy okazji nie tratując nas po drodze.
Nie obawiajcie się o los zwierząt, pływają one lepiej niż niejeden nadmorski
turysta, a w mgnieniu oka przypływa po nie łódka ratownicza.
4. Nigdy nie jesteś bezpieczny
Największego ryzyka podejmują się uczestnicy gonitw, jednak
nie tylko oni muszą być czujni. Byki to bardzo skoczne zwierzęta, które
potrafią zadziwić nawet najbardziej doświadczonych torreadorów. Dlatego jeżeli
przyjdzie Wam oglądać je zza osłony lub z podwyższenia, to miejcie się na
baczności. Najmniejsza prowokacja może zachęcić byka do wskoczenia na najwyższą
przeszkodę. Coś o tym wiem, gdyż sam zostałem stratowany po tym, jak pewien
Hiszpan „zaprosił” rogacza na drewnianą platformę, na której staliśmy.
5. Jeden warunek uczestnictwa.
Uczestnictwo w wielu dostępnych rozrywkach wiąże się ze
spełnieniem pewnych warunków: na rollecostera nie wpuszcza się nikogo poniżej
1,60 metra, by wejść do klubu musisz mieć 18 lat, a by walczyć z bykami musisz
ukończyć zaledwie 16 rok życia. Nie trzeba nawet umieć biegać, wylegitymować
się książeczką lekarską, wojską czy otrzymać pozwolenia od mamy. Dla młodocianego
Hiszpana brzmi to jak wspaniała zachęta, gorzej z jego rodzicami.
6.
To nie herbatka u cioci
Hiszpanie to bardzo gościnny i wesoły naród. Mówimy przecież
o twórcach popołudniowej sjesty, miłośnikach fiesty oraz mańany - filozofii,
według której należy odkładać wszystko na później. W czasie gonitwy nikt nie
będzie Was jednak trzymał za rączkę. Gdy na arenę wbiega byk, to wesoły Alfonso
myśli już tylko o sobie, a pomocny Pedro zmienia się w najbardziej
egoistycznego człowieka na Ziemi; po prostu każdy dba o siebie i ucieka jak
najszybciej, nie bacząc na innych. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ale coś z czego
wielu turystów nie zdaje sobie sprawy. Gonitwy to rozgrywka dla posiadaczy
cochones ( jaj), którzy chcą udowodnić swoją męskość, a nie wspierać bezradnego
Polaczka w jego ucieczce. Dlatego, jeżeli nie biegacie szybko jak Bolt lub nie
macie mózgu Waltera White’a, to lepiej oglądajcie wszystko przed telewizorem.
Pozdrawiam,
J.