Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

niedziela, 27 października 2013

O sporcie numer 1 w Hiszpanii.



Ponoć każdy kraj ma swój sport narodowy, na Litwie to koszykówka, w Anglii piłka nożna, tak samo jak w Brazylii. W Polsce również dwudziestu dwóch mężczyzn latających za piłką uznaje się za dyscyplinę numer jeden, co niestety w żadnym stopniu nie przekłada się na wyniki kadry. Do tego mamy jeszcze sporty sezonowe i pojedyncze „gwiazdy” przeróżnych dyscyplin. Kiedyś był Małysz i Pudzianowski, teraz Kubica z siostrami Radwańskim. Podróżując po Hiszpanii również doszukiwałem się sportu numero uno i oto co odkryłem.

http://img.interia.pl/sport/nimg/c/8/Hiszpanii_pilka_nozna_4274981.jpg


Nim pierwszy raz postawiłem stopę na Półwyspie Iberyjskim to za sport narodowym Hiszpanii miałem piłkę nożną. Kraj będący areną zmagań Barcelony i Madrytu, aktualny Mistrz Świata, Europy oraz naszej Galaktyki. Na jego terenie znajduje się również słynna szkółka La Masa, co w moich wyobrażeniach oznaczało kompletne pochłonięcie tego wesołego narodu przez jeden sport. Jednak - niczym Kolumb - by coś wielkiego odkryć, wpierw musiałem coś definitywnie spieprzyć w moich założeniach. 

Football wcale nie jest sportem narodowym Hiszpanów, może w Katalonii jest numerem jeden, ale nie w całym kraju. Sukcesy reprezentacji żółtoczerwonych rozpoczęły się wraz z 2008 rokiem, a wcześniej był to zespół wyśmiewany, z przyczepioną na plecach łatką pt: „gramy jak nigdy, przegrywamy jak zawsze”. Oczywiście wybuch euforii po zdobyciu pucharu EURO2008 był ogromny. Pozwolę sobie sparafrazować słowa Javier R.

http://i.dailymail.co.uk/i/pix/2010/07/12/article-1293839-0A6861D2000005DC-315_634x535.jpg

„Po finale rozpoczęła się jedna wielka impreza. Nikt nie siedział wtedy u siebie w domu, wszyscy wyszli na ulice, by wspólnie świętować. Pamiętam, jak jechałem na skuterze z dwoma innymi osobami przez centrum Alicante. Piliśmy piwo i paliliśmy hasz, gdy wyskoczył przed nami policjant. Nie musieliśmy się zatrzymywać, on chciał tylko zbić z nami piątkę.”

W Valencii dowiedziałem się również, jak wielkim zainteresowaniem cieszą się wśród Hiszpanów wyścigi motocyklowe. Jest to sport, w którym Hiszpania wraz z Włochami dzieli się co roku medalami w większości z kategorii, a takie osoby jak Jorge Lorenzo czy Marc Márquez - „no name” u nas - to królowie plakatów ścian pokoi małych motocyklistów. Młodych, a nawet młodszych, bo już w wieku 8 lat Juan, Alex czy Luiz zaczyna swoją przygodę z dwoma kółkami, rywalizując z kolegami na profesjonalnych torach. 

http://www.rotfl.com.pl/data/media/6/motocyklisci_210.jpg

W Madrycie od kierowcy i pasażera, pracujących na co dzień jako policjanci, dowiedziałem się, że najważniejszymi dyscyplinami w kraju są tenis i walki byków. Odbijanie piłeczki przez siateczkę, głośne okrzyki oraz żółta smuga to ponoć coś, w czym lubują się mieszkańcy wielu prowincji. Przecież takie nazwiska jak Nadal, Ferrer czy Sanchez nie wzięły się znikąd, a ich nieznajomość można uznać za przejaw demencji. 

Jeżeli chodzi o walki byków, to niezależnie do tego czy mówimy o festiwalach typu San Fermines czy o Corridach z zawodowymi toreadorami zawsze najlepsi będą Hiszpanie. Można trenować latami, wypruwać sobie flaki, a i tak oni mają to po prostu we krwi. To trochę jak rywalizować z Polakiem w narzekaniu: można spróbować, tylko szanse na wygraną należy porównać z prawdopodobieństwem potrącenie słonia przez Aston Martina w Radomiu na drodze asfaltowej. Choć z drugiej strony wiele osób szczerze atakuje i potępia ten sport nazywając go bestialstwem, debilizmem oraz przejawem nieposiadania członka dłuższego niż 13 cm.

http://domeczek.pl/~akloza/Hiszpania/obrazki/hiszpania_mapa.jpg

Moje odkrycie jak widać było jedno: w Hiszpanii nie ma sportu narodowego. Każdy region, miasto lub dzielnica ma swój ukochany sport, który uznaje się za religię. Na tym chyba polega magia Hiszpanii, gdzie każda z wyznaczonych części jest zupełnie inna, ale ludzie zawsze równie mili i otwarci. Polecam odwiedzić ten kraj, niezależnie czy chcesz zagrać w piłkę na płaściutkich boiskach, poodbijać żółtą piłeczkę, pościgać się na motorze czy poganiać za bykiem.

Pozdrawiam,
J.