Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

niedziela, 20 października 2013

Ściany Alicante

Nie jestem specem od graffiti, ale jak zauważyłem w Polsce istnieje coś takiego jak „sezon” na kolorowanie ścian. Trwa on gdzieś od początku wiosny do końca jesieni, gdy można jeszcze złapać suche murki, a śnieg nie zasypuje bohomazów ulicznych artystów. W Hiszpanii praktycznie od stycznia do stycznia ściany czekają na śmiałków z farbami, niczym w micie XXI wieku, gdzie diler czatuje na dzieci wychodzące z liceum, gimnazjów bądź przedszkoli. Co widać szczególnie w biedniejszych dzielnicach gdzie fallustyczne kształty wiją się miedzy niezrozumiałymi napisami, co ważne ( bo o tym będzie ten tekst) równie wiele farby wykorzystuje się w zupełnie innym celu.


Przemierzając ulice Alicante po godzinie 18 nagle człowiek zdaje sobie sprawę, że graffiti mimo ich porannego nadmiaru znowu przybyło. Nie wyrosły one jednak spod ziemi, ani nie były wynikiem czarów Harrego, ukazały się wraz z zamknięciem wielu sklepików, salonów czy warsztatów.

Właściciele small biznesu by chronić swój dobytek używają metalowych żaluzji, które niczym ciało 27 letniego hipstera pokryte są farbą od góry do dołu. Zazwyczaj są to czyjeś imiona, nazwy klubów czy przeróżne kombinacje dużych liter: „RLD”, „TRT” czy „R2D2”. Ku pokrzepieniu serc mogę zapewnić parę duszyczek, że na wielu blachach znajduje się coś sensownego, obrazy, który ukazuję kunszt artysty, a nie umiejętność napisania własnego imienia. 



Są to graffiti robione na zamówienia, mające po zamknięciu danego lokalu przedstawić, co za dnia się tu znajduje lub po prostu ładnie wyglądać. Oczywiście w Polsce również jest parę miejsc gdzie tak wykorzystano czyjś talent, ale w Alicante jest tego po prostu na pęczki. To jak z piłkarzami, my też swoich mamy, nawet trochę ich kochamy ( albo wyszydzamy), ale raczej nie ma o czym pisać, gdy porównujemy się z Hiszpanią.



Witryny tworzone są przez ludzi preferujących różne style, czasami obraz na żaluzjach odbiega diametralnie od tego jaką pracę się tu wykonuje, ale zazwyczaj jest to coś wartego obejrzenia. Co najważniejsze, graffiti te są szanowane przez innych właścicieli farb. Nikt nie zakłóca bytu tych pięknych prac.



Oczywiście poza tym graffiti wykorzystywane jest również w wolnej działalności artystycznej i mieści się czasem nie na ścianach, tylko na skałach.




Dlatego młody artysto, amatorze lub zwykły miłośniku graffiti jeśli potrzebujesz się wyżyć artystycznie, gdy śnieg za oknem i poczerpać trochę inspiracji to wsiadaj w samolot z Krakowa do Alicante ( jakieś 8 dych) by ładować swoje baterie, bo warto. No a temperaturą +20 w styczniu raczej nikt nie pogardzi.

Pozdrawiam,
J.