Nie jestem specem od graffiti, ale jak zauważyłem w Polsce
istnieje coś takiego jak „sezon” na kolorowanie ścian. Trwa on gdzieś od
początku wiosny do końca jesieni, gdy można jeszcze złapać suche murki, a śnieg
nie zasypuje bohomazów ulicznych artystów. W Hiszpanii praktycznie od stycznia
do stycznia ściany czekają na śmiałków z farbami, niczym w micie XXI wieku, gdzie diler czatuje na dzieci wychodzące z liceum, gimnazjów bądź przedszkoli. Co widać
szczególnie w biedniejszych dzielnicach gdzie fallustyczne kształty wiją się
miedzy niezrozumiałymi napisami, co ważne ( bo o tym będzie ten tekst) równie
wiele farby wykorzystuje się w zupełnie innym celu.
Przemierzając ulice
Alicante po godzinie 18 nagle człowiek zdaje sobie sprawę, że graffiti mimo ich
porannego nadmiaru znowu przybyło. Nie wyrosły one jednak spod ziemi, ani nie
były wynikiem czarów Harrego, ukazały się wraz z zamknięciem wielu sklepików,
salonów czy warsztatów.
Właściciele small biznesu by chronić swój dobytek używają
metalowych żaluzji, które niczym ciało 27 letniego hipstera pokryte są farbą od
góry do dołu. Zazwyczaj są to czyjeś imiona, nazwy klubów czy przeróżne
kombinacje dużych liter: „RLD”, „TRT” czy „R2D2”. Ku pokrzepieniu serc mogę
zapewnić parę duszyczek, że na wielu blachach znajduje się coś sensownego,
obrazy, który ukazuję kunszt artysty, a nie umiejętność napisania własnego
imienia.
Są to graffiti robione na zamówienia, mające po zamknięciu
danego lokalu przedstawić, co za dnia się tu znajduje lub po prostu ładnie
wyglądać. Oczywiście w Polsce również jest parę miejsc gdzie tak
wykorzystano czyjś talent, ale w Alicante jest tego po prostu na pęczki. To jak
z piłkarzami, my też swoich mamy, nawet trochę ich kochamy ( albo wyszydzamy),
ale raczej nie ma o czym pisać, gdy porównujemy się z Hiszpanią.
Witryny tworzone są przez ludzi preferujących różne style,
czasami obraz na żaluzjach odbiega diametralnie od tego jaką pracę się tu
wykonuje, ale zazwyczaj jest to coś wartego obejrzenia. Co najważniejsze,
graffiti te są szanowane przez innych właścicieli farb. Nikt nie zakłóca bytu
tych pięknych prac.
Oczywiście poza tym graffiti wykorzystywane jest również w
wolnej działalności artystycznej i mieści się czasem nie na ścianach, tylko na
skałach.
Dlatego młody artysto, amatorze lub zwykły miłośniku graffiti
jeśli potrzebujesz się wyżyć artystycznie, gdy śnieg za oknem i poczerpać
trochę inspiracji to wsiadaj w samolot z Krakowa do Alicante ( jakieś 8 dych) by
ładować swoje baterie, bo warto. No a temperaturą +20 w styczniu raczej nikt
nie pogardzi.
Pozdrawiam,
J.