Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

niedziela, 20 kwietnia 2014

Granice Śmingusa-Dyngusa

Po pierwszym dniu świąt wielkanocnych, wypełnionym rodzinnymi spotkaniami, obiadami oraz napchanymi do granic wytrzymałości brzuchami, nadchodzi Śmingus-Dyngus. W ciągu dwudziestu-czterech godzin oblewamy innych wodą licząc na to, że ich butelki są już puste. Od dziecka uwielbiam kultywować tę tradycję, jednak ostatnio usłyszałem bardzo ważne pytanie z nim związane: „Jakie są granice Śmingusa-Dyngusa?”.


Aby określić granice Śmingusa, musimy cofnąć się do dnia jego powstania, czyli gdzieś pomiędzy upadek Cesarstwa Rzymskiego a chrzest Mieszka I. W pewnej wsi zabitej dechami, młody Józek postanowił pokazać sąsiadce – Wandzie, że chłop z niego jak dąb i do tego zainteresowany jej biodrami. Niestety, nasz bohater nie był zbyt elokwentny, poezji nie pisał, ale miał za to wiadro z wodą, a Słońce świeciło, także postanowił zwrócić na siebie uwagę pięknej sąsiadki oblewając ją H2O po Święcie Wiosny. O dziwo, końskie zaloty zadziałały na Wandę jak lep na muchy, co dało do myślenia reszcie Andrzejów i Marków z okolicznych chałup.

Od tego dnia, po Święcie Wiosny panowie oblewali wodą panny będące w ich strefie zainteresowania. Panienki kończące Śmingusa w suchych majtkach musiały się obawiać staropanieństwa, a mężczyźni, którzy dorwali najwięcej białogłów, mogli się spodziewać powodzenia w przyszłym roku. Wraz z przyjściem chrześcijaństwa nie doszło do wyparcia tego zwyczaju, lecz został on umiejętnie wpisany w kalendarz jako dzień oczyszczenia z grzechów.


Dziś sprawy mają się podobnie. Panowie najchętniej oblewają dziewczyny, które im się fizycznie podobają. Nikt nie celuje pistoletów i butelek w kierunku brzydkich oraz odpychających kobiet. Dlatego też panienki powinny się cieszyć owym zainteresowaniem, a jego brak uznać za obrazę. Niestety, często nie oczekują one i nie chcą być oblewane, by nie doszło przypadkiem do zniknięcia tapety lub zwyczajnie mają dość wygłupów absztyfikantów.

W ten sposób dochodzi powoli do przekształcenia się Śmingusa-Dyngusa na modły lewackich ideologii, które przecież niszczą Polskę od środka i zabierają ludziom prace. Pierwszym z przekształceń jest chwycenie przez kobiety za wiadra i butelki. Napełnione feministycznymi hasłami o równouprawnieniu dziewczęta oblewają panów, jak niegdyś oni by robili, przyjmując w ten sposób postawę quasi-męską.

Do jeszcze większego zniszczenia i zmarnowania naszego wspaniałego święta dochodzi powoli z uwagi na wpływ szatańskiego gender. To słowo wytrych sprawiło, iż wnuki porządnych dam i synowie dżentelmenów lubujących się w tanich winach bawią się jak jakieś pederasty. Zaślepieni przez lewackie media chłopcy oblewają wodą siebie nawzajem, kolega kolegę, brat brata. Całkowicie zapominając o otaczających ich dziewczętach lub zwyczajnie się ich obawiając. Co według najnowszych badań Uniwersytetu Watykańskiego jest przyczyną zaistniałego dziś niżu demograficznego.

Dlatego nie można pozwolić aby coś takiego jak granice Śmingusa-Dyngusa powstały. Chłop powinien mieć prawo oblać tego jednego dnia jak najwięcej panien. Te nie powinny odpowiadać na owe ataki złością, obelgą czy złym słowem, przecież jest to prymitywny rodzaj pochwały, oznaka uwielbienia i pochwała dla jej wdzięków. Dzięki temu zatrzymamy diabelski pomiot lewactwa chowający się za słowami „równouprawnienie”, „gender”, „feminizm”,  „Internet” czy „hipster”.

Pozdrawiam z pistoletem w ręku,


Jeska