Za pasem Święta Wielkanoce, czyli okres rodzinnych spotkań,
porannych wypraw do Kościoła (czasem w towarzystwie kaca) oraz leżenia z pełnym
brzuchem na kanapie. Wszyscy doskonale znamy polskie tradycje i realia Świąt
Wielkiej Nocy. Nie będę wam tłumaczył, ile jajek ma być w koszyczku, czy warto
zakupić nowy pistolet na wodę przed poniedziałkiem, a tym bardziej co robić
wieczorem. Przybliżę tu, jak ten krótki okres celebruje się w Australii, bo na
Antypodach robią to zupełnie inaczej niż w Polszy.
Wielkouch Króliczy |
Podobnie jak w Polsce, mieszkańcy najmniejszego kontynentu na
Ziemi obchodzą Niedzielę Palmową w niedzielę (szok!). Zamiast przyozdobionych
patyczków (mierzących czasem po parę metrów) przynoszą oni prawdziwe palmy, w
końcu mają do nich dostęp i nie muszą się bawić w żadne imitacje. Po kościelnej
uroczystości poświęcone sztywne liście pali się na stosie, a popiół przechowuje
się w aż do Środy Popielcowej. Co należy uznać za bardzo ekonomiczne podejście
do palemki.
Australijczycy, w przeciwieństwie do Polaków, wcale nie
lubią spędzać Wielkanocy w domowy zaciszu wśród babć, ciotek i krzyczących
siostrzeńców. Wolą podróżować i w pełni wykorzystać czterodniowy okres laby,
podarowany im przez święto, które zdawkowo obchodzą. Oczywiście, podróżuje się
zazwyczaj rodzinnie, zabiera się psa, żonę, dzieci, kangura, a może nawet
teściową, ale jest to zupełnie inny klimat niż w Podkowie Leśnej czy Krakowie.
Nikt nie zakłada garnituru, ciemnych ubrań czy eleganckich
butów. Wszyscy wydają się być bardzo zrelaksowani. Dziękują na swój sposób
Jezusowi, ale za dodatkowe dni wolne, a nie zmartwychwstanie i grzechów odkupienie.
Często już od piątku podpala się grilla, który aż do wtorku nie gaśnie. Na nim
przypieka się warzywa, a wśród nich dynie oraz dobre, tłuste mięcho. Po tak obfitym
obiadku, na deser zjada się tradycyjne słodkie bułeczki udekorowane symbolem
krzyża. Dumnie nazywane "hot cross buns" mini-chlebki wypieka się
razem z suszonymi owocami, choć w ostatnich latach bardzo popularną wersją są
buły z masą czekoladową.
Australijczycy, podobnie jak Polacy, lubują się w kolorowych
jajkach. Różnica polega, jednak na tym, że na Antypodach jajeczka są
czekoladowe i nikt ich ręcznie nie koloruje. Dorośli ukrywają je w ogrodach, w
domu czy przyczepie kempingowej, a dzieciaki od świtu bawią się w ich
poszukiwanie. Jest to tradycja przeniesiona żywcem z Francji.
W Australii nie napotkacie wizerunku Króliczka
Wielkanocnego, gdyż od 1991 roku został on oficjalnie zhate’owany przez cały
kraj. W miejscu kicającego koleżki Baranka Bożego występuje Wielkouch Króliczy
- kuzyn Króliczka ze strony brzydkiego wujka, który w przeciwieństwie do
piękniejszego krewniaka nie wyrządził mieszkańcom Antypodów tak wielu problemów.
Podsumowując, dla większość Australijczyków Święta
Wielkanocne są tylko dłuższym weekendem, w trakcie którego można spokojnie
napić się piwka, zjeść steka oraz słodką bułkę. Wynika to głównie z tego, że
zaledwie 25% populacji to zadeklarowani chrześcijanie, a o tym ilu jest
praktykujących nie będę już wspominał. Polecam się tam jednak przelecieć, w
końcu w Polsce nie mamy kangurów, Wielkouchów Króliczych, wombatów i sprawnego
systemu socjalnego.
Pozdrawiam,
J.