Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

piątek, 18 kwietnia 2014

Wielkanoc w Australii

Za pasem Święta Wielkanoce, czyli okres rodzinnych spotkań, porannych wypraw do Kościoła (czasem w towarzystwie kaca) oraz leżenia z pełnym brzuchem na kanapie. Wszyscy doskonale znamy polskie tradycje i realia Świąt Wielkiej Nocy. Nie będę wam tłumaczył, ile jajek ma być w koszyczku, czy warto zakupić nowy pistolet na wodę przed poniedziałkiem, a tym bardziej co robić wieczorem. Przybliżę tu, jak ten krótki okres celebruje się w Australii, bo na Antypodach robią to zupełnie inaczej niż w Polszy.

Wielkouch Króliczy

Podobnie jak w Polsce, mieszkańcy najmniejszego kontynentu na Ziemi obchodzą Niedzielę Palmową w niedzielę (szok!). Zamiast przyozdobionych patyczków (mierzących czasem po parę metrów) przynoszą oni prawdziwe palmy, w końcu mają do nich dostęp i nie muszą się bawić w żadne imitacje. Po kościelnej uroczystości poświęcone sztywne liście pali się na stosie, a popiół przechowuje się w aż do Środy Popielcowej. Co należy uznać za bardzo ekonomiczne podejście do palemki.

Australijczycy, w przeciwieństwie do Polaków, wcale nie lubią spędzać Wielkanocy w domowy zaciszu wśród babć, ciotek i krzyczących siostrzeńców. Wolą podróżować i w pełni wykorzystać czterodniowy okres laby, podarowany im przez święto, które zdawkowo obchodzą. Oczywiście, podróżuje się zazwyczaj rodzinnie, zabiera się psa, żonę, dzieci, kangura, a może nawet teściową, ale jest to zupełnie inny klimat niż w Podkowie Leśnej czy Krakowie.

Nikt nie zakłada garnituru, ciemnych ubrań czy eleganckich butów. Wszyscy wydają się być bardzo zrelaksowani. Dziękują na swój sposób Jezusowi, ale za dodatkowe dni wolne, a nie zmartwychwstanie i grzechów odkupienie. Często już od piątku podpala się grilla, który aż do wtorku nie gaśnie. Na nim przypieka się warzywa, a wśród nich dynie oraz dobre, tłuste mięcho. Po tak obfitym obiadku, na deser zjada się tradycyjne słodkie bułeczki udekorowane symbolem krzyża. Dumnie nazywane "hot cross buns" mini-chlebki wypieka się razem z suszonymi owocami, choć w ostatnich latach bardzo popularną wersją są buły z masą czekoladową.

Australijczycy, podobnie jak Polacy, lubują się w kolorowych jajkach. Różnica polega, jednak na tym, że na Antypodach jajeczka są czekoladowe i nikt ich ręcznie nie koloruje. Dorośli ukrywają je w ogrodach, w domu czy przyczepie kempingowej, a dzieciaki od świtu bawią się w ich poszukiwanie. Jest to tradycja przeniesiona żywcem z Francji.


W Australii nie napotkacie wizerunku Króliczka Wielkanocnego, gdyż od 1991 roku został on oficjalnie zhate’owany przez cały kraj. W miejscu kicającego koleżki Baranka Bożego występuje Wielkouch Króliczy - kuzyn Króliczka ze strony brzydkiego wujka, który w przeciwieństwie do piękniejszego krewniaka nie wyrządził mieszkańcom Antypodów tak wielu problemów.

Podsumowując, dla większość Australijczyków Święta Wielkanocne są tylko dłuższym weekendem, w trakcie którego można spokojnie napić się piwka, zjeść steka oraz słodką bułkę. Wynika to głównie z tego, że zaledwie 25% populacji to zadeklarowani chrześcijanie, a o tym ilu jest praktykujących nie będę już wspominał. Polecam się tam jednak przelecieć, w końcu w Polsce nie mamy kangurów, Wielkouchów Króliczych, wombatów i sprawnego systemu socjalnego.

Pozdrawiam,

J.