Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

niedziela, 13 kwietnia 2014

Warszawskie Pawilony vs. Lizbońskie Bairro Alto

W centrum Warszawy, w okolicach plastikowej palmy stojącej na środku ronda de Gaulle, w niedalekim sąsiedztwie byłego Komitetu Centralnego PZPRu oraz Banku Gospodarstwa Krajowego, dosłownie dwa kroki od reprezentacyjnej ulicy Nowy Świat, mieści się największe warszawskie siedlisko pubów zwane Pawilonami. Wybudowane na planie krzyża, niskie budynki, będące niegdyś sklepami, są dziś siedliskami pubów, klubokawiarni i barów. Podobne miejsce znajduje się w środku Lizbony, a nazywa się Bairro Alto.

Bairro Alto

W Pawilonach roi się od studentów, Erasmusów, szalonych dziewczyn, półnagich nastolatków, turystów i meneli zainteresowanych pustymi butelkami. Większość tłoczy się w dwupoziomowych lokalach. Każdy z nich różni się do siebie stylistyką, muzyką i specjalnościami barmanów. Można się napić zimnego piwka na czerwonych pufach w Klepsydrze, zamówić skittelsowe shoty w Pawilonie 31 lub zapalić shiszę w Kafefajce, a po drodze posłuchać trochę rapu, rocka i reggae. Dla każdego coś dobrego.

Poszukujący tańszych rozwiązań kupują butelki wódki oraz sok w pobliskim monopolowym. Następnie ceremonialnie otwierają szkło, siadają na krawężniku lub opierają się o ściany i piją. Chętnych do takich manewrów nie brakuje, o ile termometry pokazują przynajmniej 3 stopnie na plusie. Należy jednak uważać na policję, która lubi odwiedzać rewiry popularnych „Pawixów”, szczególnie w okresach ciepłych oraz gdy muszą nabić dobre statystyki na koniec kwartału.

Towarzystwo w Bairro Alto nie jest skromniejsze od tego widywanego w okolicach Nowego Światu. Do wyżej wymienionej masy należy dodać tylko emigrantów z Brazylii, którzy swoimi bębnami oraz energetycznymi ruchami potrafią rozruszać nawet najbardziej leniwych, oraz biegających nieskrepowanie dilerów narkotyków, oferujących swoje zasoby każdemu napotkanemu.
Pawilony
Sprawa lokali wygląda nieco inaczej. W całym Bairro Alto znajduje się ogromna liczba małych pubów oferujących drinki po 3 euro, ale jest też parę większych klubów, w których tańczy się do rana. W rozbujanych od bitów czterech ścianach barów, bujają się fani kultury hip-hop’u. Nie zaważając na wszelkie udogodnienia oferowane przez wymienione przybytki, masy ludzi wolą jednak bawić się, pić, skakać, tańczyć, śpiewać lub palić na zewnątrz. Ich zachowaniu nie można się dziwić, bowiem wśród niskich kamieniczek i długich uliczek idący w górę i w dół człowiek może balować jak nigdzie indziej.

Wśród stłoczonej masy, pomiędzy całującymi się parami, biegają sprzedawcy miłosnych gadżetów. Za ich plecami grupy tancerzy z Rio de Janeiro uczą wszystkich wokół swoich magicznych ruchów. Przy ścianie buja się tymczasem Brytyjski tercet piwoszy, starających się przekonać do tańca sprzedawczynię lodów. Parędziesiąt metrów dalej stoi stary peugeot, z którego domorosły DJ rozkręca imprezę. Na lewo od niego roznegliżowane hostessy w stroju Bacardii oferują zainteresowanym darmowe shoty i zapraszają do konkretnych lokali.


Z okien budynków wyglądają tymczasem zainteresowane całym zgiełkiem starsze osoby, nie zaważające zupełnie na szum i hałas, czego na pewno zazdroszczą Bairro Alto właściciele Pawilonów. Ci do paru lat toczą małe wojny i wojenki z sąsiadami warszawskiego skupiska, którym hałasy nocne przeszkadzają w spaniu. Wielokrotnie urządzano już oddolne inicjatywy, których głównym celem była ochrona warszawskiej miejscówki.

Ciężko jest sprawiedliwie porównać Bairro i Pawixy, bowiem „krawiec kraje jak mu materii staje”. W ciepłej Portugali ulice wypełnione imprezowiczami są czymś pożądanym, świadczącym o rozwijającej się gospodarce i dobrej ekonomii. Nawet najwięksi konserwatyści nie ważyliby się podnieść ręki na Bairro Alto. Tym czasem w Warszawie od lat toczy się walka na linii mieszkańcy śródmieścia kontra właściciele nocnych przybytków. Pomimo wielu przeciwności uwielbiane przez studentów Pawilony nadal stoją, co jest moim zdaniem ich największym sukcesem. Dlatego w przypadku tego pojedynku należy mówić o remisie z lekkim wskazaniem na Lizbońskie uliczki.   

Pozdrawiam z Pawilonów,
Jeska