„Co kraj to obyczaj” – mówi stare przysłowie. Ciężko się z
nim nie zgodzić, szczególnie gdy widziało się w Holandii kobiety jeżdżące z
trójką dzieci na jednym rowerze, w Hiszpanii ludzi chcących wpaść do morza wraz
z bykami oraz czeskie menu, gdzie pół litra piwa jest tańsze od wody w
butelkach 0,3. Z podobnym, nieznanym mi wcześniej, zjawiskiem spotkałem się w
toaletach Rzymu. Tam lekko w cieniu, trochę poniżej linii wzroku zawsze czekał
na mnie co najmniej jeden pedał.
Nie będę się krył z faktem, że w kiblach na całym świecie
widziałem już dużo dziwnego „shitu” (czytaj sziiiiiitu). Na hiszpańskiej
autostradzie w toalecie przydrożnego baru spotkałem kiedyś dwa psy konsumujące
swój szczęśliwy związek. W polskich realiach również natknąłem się raz na
aktywną konsumpcję związku w towarzystwie muszli klozetowej, choć wtedy zamiast
„Hau-hau” usłyszałem „Kur*a!”. Kiedyś w dżunglach Wenezueli, gdy jeszcze modne
były w Polsce fryzury z irokezem, po drodze do sławojki minąłem wesołą rodzinkę
zielonych jaszczurek, dumnie wychodzących z budki, do której się kierowałem.
Nigdy wcześniej nie spotkałem się jednak z pedałami w toalecie.
Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę z nieuchronnego
towarzystwa pedałów, gdy musiałem umyć ręce. Stanąłem przed umywalką i - ku
mojemu zdziwieniu - nie dostrzegłem przy kranie żadnego pokrętła, przycisku lub
fotokomórki, która zarejestrowałaby moją chęć umycia rąk. Zacząłem się więc
rozglądać, szukać sposobu na uruchomienie mechanizmu wypuszczającego wodę. Wtem
dostrzegłem, że przy samej podłodze usadowiony jest lekko wykrzywiony, zużyty,
acz nie brudny pedał. Lekko zaskoczony docisnąłem go do podłogi i usłyszałem,
jak woda wlewa się do umywalki.
O ile zaskoczyło mnie takie rozwiązanie przy umywalce, to od
razu przyznałem Rzymianom plusa za taki pomysł. W najprostszy możliwy sposób
pokonali oni problem pokręteł w ubikacjach. Dzięki mechanizmowi pedała,
wyłączyli całkowicie aktywność rąk przy majstrowaniu z dopływem wody. Pozwala
to na spokojne umycie rąk, bez zawracania sobie głowy pytaniami pt.: „ Jak to
potem zakręcić?”, „Ile brudnych rąk dotykało dzisiaj tych pokręteł?” lub „Kto
był potężniejszy: Son Goku Super Saiyan czy Frezer w ostatniej formie?” Jedyne,
co mogę zarzucić pedałom to to, że w trakcie mycia rąk nie miałem możliwości
regulowania ciepła wody, ale właściwie nigdy nie spotkałem się z lodowatym
dopływem H2O, także nie będę narzekał.
I tak oto, drogi czytelniku, rozwikłałeś zagadkę
przedziwnego tytułu tego posta. Mam nadzieje, że Cię nie zawiodłem, gdy okazało
się, że tytułowy pedał to po prostu metalowa dźwigania, a nie homoseksualista.
A o samym sposobie napędzania rur w rzymskich toaletach też warto wiedzieć,
szczególnie gdy chwiejnym krokiem udasz się do toalety i zwątpisz w poziom
higieny osobistej we Włoszech.
Pozdrawiam,
Jeska