Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

niedziela, 2 marca 2014

Pedał czyha w każdej rzymskiej toalecie.

„Co kraj to obyczaj” – mówi stare przysłowie. Ciężko się z nim nie zgodzić, szczególnie gdy widziało się w Holandii kobiety jeżdżące z trójką dzieci na jednym rowerze, w Hiszpanii ludzi chcących wpaść do morza wraz z bykami oraz czeskie menu, gdzie pół litra piwa jest tańsze od wody w butelkach 0,3. Z podobnym, nieznanym mi wcześniej, zjawiskiem spotkałem się w toaletach Rzymu. Tam lekko w cieniu, trochę poniżej linii wzroku zawsze czekał na mnie co najmniej jeden pedał.



Nie będę się krył z faktem, że w kiblach na całym świecie widziałem już dużo dziwnego „shitu” (czytaj sziiiiiitu). Na hiszpańskiej autostradzie w toalecie przydrożnego baru spotkałem kiedyś dwa psy konsumujące swój szczęśliwy związek. W polskich realiach również natknąłem się raz na aktywną konsumpcję związku w towarzystwie muszli klozetowej, choć wtedy zamiast „Hau-hau” usłyszałem „Kur*a!”. Kiedyś w dżunglach Wenezueli, gdy jeszcze modne były w Polsce fryzury z irokezem, po drodze do sławojki minąłem wesołą rodzinkę zielonych jaszczurek, dumnie wychodzących z budki, do której się kierowałem. Nigdy wcześniej nie spotkałem się jednak z pedałami w toalecie.

Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę z nieuchronnego towarzystwa pedałów, gdy musiałem umyć ręce. Stanąłem przed umywalką i - ku mojemu zdziwieniu - nie dostrzegłem przy kranie żadnego pokrętła, przycisku lub fotokomórki, która zarejestrowałaby moją chęć umycia rąk. Zacząłem się więc rozglądać, szukać sposobu na uruchomienie mechanizmu wypuszczającego wodę. Wtem dostrzegłem, że przy samej podłodze usadowiony jest lekko wykrzywiony, zużyty, acz nie brudny pedał. Lekko zaskoczony docisnąłem go do podłogi i usłyszałem, jak woda wlewa się do umywalki.



O ile zaskoczyło mnie takie rozwiązanie przy umywalce, to od razu przyznałem Rzymianom plusa za taki pomysł. W najprostszy możliwy sposób pokonali oni problem pokręteł w ubikacjach. Dzięki mechanizmowi pedała, wyłączyli całkowicie aktywność rąk przy majstrowaniu z dopływem wody. Pozwala to na spokojne umycie rąk, bez zawracania sobie głowy pytaniami pt.: „ Jak to potem zakręcić?”, „Ile brudnych rąk dotykało dzisiaj tych pokręteł?” lub „Kto był potężniejszy: Son Goku Super Saiyan czy Frezer w ostatniej formie?” Jedyne, co mogę zarzucić pedałom to to, że w trakcie mycia rąk nie miałem możliwości regulowania ciepła wody, ale właściwie nigdy nie spotkałem się z lodowatym dopływem H2O, także nie będę narzekał.

I tak oto, drogi czytelniku, rozwikłałeś zagadkę przedziwnego tytułu tego posta. Mam nadzieje, że Cię nie zawiodłem, gdy okazało się, że tytułowy pedał to po prostu metalowa dźwigania, a nie homoseksualista. A o samym sposobie napędzania rur w rzymskich toaletach też warto wiedzieć, szczególnie gdy chwiejnym krokiem udasz się do toalety i zwątpisz w poziom higieny osobistej we Włoszech.

Pozdrawiam,

Jeska