Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

czwartek, 20 lutego 2014

Nasoni – pragnienie nie ma szans.

Woda pitna w Indiach jest skarbem, którego nie można przecenić. Orzeźwiająca, zimna mineralna to lepszy prezent walentynkowy niż kawałek czekolady czy kilogram ryżu (złote pierścionki nadal są jednak numerem jeden). Z bieżącą wodą bywa równie makabrycznie: w Bangalore zaledwie jedna trzecia domostw jest podłączona do wodociągów. W wielu rejonach kraju do miejskich studni czeka się godzinami, by na całą rodzinę pobrać mniej litrów H2O niż jest niezbędne dla jednego dorosłego człowieka. Natomiast w Rzymie, mieście wypełnionym drogimi hotelami, wyjątkowymi dziełami sztuki oraz pięknymi samochodami, wodę pitną otrzymuje się za darmo.


Kontrast między tymi dwoma zakątkami świata jest ogromny, a dostępność wody to słodko-gorzki symbol przepaści, która dzieli Wieczne Miasto z krajem Gandhiego. W Indiach studnie to zrobione z najprostszych narzędzi mechanizmy, przyciągające ludzi jak magnes. Natomiast w Rzymie wśród ponad dwóch i pół tysiąca „nasoni” piętnaście setek to małe dzieła sztuki, często omijane z pogardą. Nie dostrzegają ich majętni Niemcy czy Chińczycy zafascynowani Kaplicą Sykstyńską, Koloseum, Panteonem, ruinami Forum Romanum czy dziesiątkami innych cudownych obiektów.

Nasoni ustawione są bowiem zarówno na skrzyżowaniach dróg, w parkach oraz w sąsiedztwie największych zabytków, często będąc ich integralną częścią. Opuszczając bocznym wyjściem Bazylikę św. Piotra, mija się po prawej stronie wspaniały wodopój ozdobiony emblematami Watykanu, mylnie uznawany za małą fontannę. Podobnie bywa w parkach, gdzie przy drobnych nasoni’ach grupy młodych Azjatów lub Amerykanów urządzają sobie słodkie sesje zdjęciowe, które w przeciągu 121 sekund lądują na facebooku, twitterze czy innym portalu społecznościowym.

Nasoni przy Bazylice św. Piotra
Ku zdziwieniu wielu, woda udostępniona w wodopojach wcale nie jest skażona, brudna i pełna zarazków. Co roku administracja rzymska zleca ponad 100 badań różnym laboratoriom, po których zawsze werdykt co do czystości H2O jest pozytywny. Do tego należy dodać, że jej smak nie odpycha, wręcz przeciwnie jest to bardzo orzeźwiający napój, po który z chęcią sięgają sami Rzymianie. Przynoszą oni małe bądź duże butelki plastikowe i wypełniają je po brzegi niezbędnym do życia napojem.

Jak na polskiego studenta w podróży przystało, sam nie omieszkałem korzystać z darmowego napitku. W niezwykle drogim mieście, jakim jest Rzym, bardzo ceniłem sobie strategicznie rozmieszczone nasoni, szczególnie, że jedna z nich ustawiona była niedaleko mojego hostelu. Podobnie sytuacja wyglądała w nadmorskiej Ostii, gdzie również spędziłem trochę czasu. Ciężko jest określić, ile euro zaoszczędziłem, dzięki pobieraniu wody z „nosów”, na pewno sporo. Jedyne czego brakuje fontannom to wody gazowanej.

Pozdrawiam,

Jeska.