Lizbona to wspaniałe miasto, pełne kolorytu, uśmiechniętych
ludzi, bezdomnych przywłaszczających sobie dzikie parkingi oraz wielu atrakcji
turystycznych. Na fanów piłki nożnej czekają dwa piękne stadiony oraz znane na
całym świecie drużyny: Benfica i Sporting. Łakomczuchy między ślimakami, a
świeżymi rybami mogą zajadać się słynnymi Pasteis de Belem. Dla innych znajdzie
się Różowy Pałac Prezydencki, parę cudnych parków oraz kolejka linowa. Jednak
wszyscy, niezależnie od wieku czy koloru oczu, powinni odwiedzić Oceanário de
Lisboa.
Na Expo 1998 Portugalczycy przygotowali wiele ciekawych
budynków, instalacji oraz cudacznych miejsc. Trwające 132 dni światowe
wydarzenie zlokalizowano w Parque das Nações (Park Narodów) przy rzece Tag, a
hasło przewodnie brzmiało: „Oceany, dziedzictwo dla przyszłości”. Tłumy z
całego globu przybywały, by podziwiać to, co przygotowali artyści wynajęci
przez gospodarzy Wystawy Światowej. Wiele atrakcji z roku '98 jest dziś
zaniedbana lub uznawana za zbędną fanaberię, ale na pewno nie Oceanarium.
Stojący na rzece nowoczesny budynek każdego roku gości ponad
milion turystów, chcących zobaczyć okazy zgromadzone w Lizbonie. A jest co
oglądać. Na czterech poziomach, w tym w głównym zbiorniku wodnym wielkości 4
basenów olimpijskich o pojemności 5 mln litrów, zgromadzono setki rodzajów
fauny i flory z całego świata.
Wizytówką i maskotką Oceanarium jest rodzina wydr żyjących w
jednym z odsłoniętych poziomów. Te wesołe ssaki nic nie robią sobie z obecności
ludzi, którzy mogliby bez problemu przeskoczyć niziutką barierkę oddzielającą
oba gatunki. Parę kroków wcześniej można podziwiać moich faworytów – pingwiny.
Żyją one w części „Arktycznej”, gdzie temperatura nie przekracza 12 C. Nie
musicie się jednak ciepło ubierać, bo Ci eleganccy rybacy rozgrzeją Wasze serca
swoimi malutkimi łapkami, klekotami i zabawami.
W głównym zbiorniku fani „Gdzie jest Nemo?” odnajdą wielu
odtwórców głównych ról tego filmu. Między małymi rybkami pływają wielkie
rekiny, mijając się po drodze z płaszczkami. W zbiornikach, które przystosowywane
są dla pojedynczych gatunków znajdziecie malutkie rybki, kolorowe meduzy,
ospałe żółwie i straszne kraby godne japońskich komiksów. Niestety nawet w tak
wielkim oceanarium nie znalazło się dość miejsca dla wieloryba czy delfina, ale
chyba można to jakoś przeboleć.
Jeżeli chcielibyście, aby Wasze młodsze rodzeństwo, dziecko
lub wnuk nie przeszkadzało Wam w zwiedzaniu, to spokojnie możecie je oddać w
ręce rekina lub przewodników zajmujących się dzieciakami (ostrzegam, jedni i
drudzy nie mówią po polsku). W tym drugim przypadku odzyskacie je na koniec
parogodzinnej wyprawy, aby wspólnie obejrzeć dwa ciekawe filmy: wpierw o pracy
w Oceanário de Lisboa, a następnie o niektórych zwierzakach.
Peter Chermayeff, projektant m.in. oceanarium w Osace
(Japonia) oraz kilku innych tego typu obiektów na świecie, świetnie rozplanował
budynek stojący w Parku Narodów. Dlatego, jeżeli będziecie kiedyś w Lizbonie,
to nie zapomnijcie odwiedzić jego „dzieła”. Naprawdę warto spędzić tam parę
godzin, posłuchać odgłosów Oceanów, pobawić się z wydrą lub pingwinem, a potem
wypić kawę w pobliskiej kawiarni. Bo dopóki nie rozpłynie się Arktyka nie
będziemy mieli w Polsce równie ciekawych atrakcji.