Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Costa Caparica - plaża marzeń każdego mężczyzny.

Jeśli miałbym wskazać jedną rzecz, którą chciałbym zabrać ze sobą z Portugalii do Polski, to na pewno byłaby to podlizbońska plaża i ludzie na niej zastani. To co zobaczyłem na Costa Caparica nieco odbiega od polskiego pojęcia kupy piachu przed wielkim zbiornikiem wody. Ta playa to raj dla mężczyzn, jest tam piłka nożna, surfing i duże tyłki obramowane stringami.



Sam przedsionek plaży odbiega na kilometr od rzeczywistości Polandii. Pole piachu przeznaczone na parking obsługiwane jest przez 3 mężczyzn, którzy jednak nie zajmują się pobieraniem opłat „klimatycznych” czy za postój. Ich zadaniem jest wskazywanie wolnych miejsc, za co płaci im gmina oraz chętni kierowcy, niezobligowani do żadnych danin.

Samą playe podzielić można na trzy części. Pierwsza z nich to góra żółto-złotego pisaku, na którym można się bezkarnie wylegiwać, opalać, czytać książkę, popić piwko czy zapalić jointa. Wśród parasoli, leżaczków oraz ręczników ciężko było mi znaleźć brzydką osobę, a pisząc „brzydką osobę” mam na myśli panów z brzuszkiem wielkości beczki lub panie z piersiami do kolan. Według Tiffany tacy ludzie zazwyczaj nie odwiedzają plaży, bo to „niekulturalne”, co wydaje mi się świetnym, choć lekko dyskryminującym zwyczajem.

Druga z części plaży, granicząca z Oceanem, służy do gier i zabaw. Jest to strefa uklepanego piasku, twardego oraz lekko wilgotnego, która zalewana jest w czasie przypływu. Także leżąc nie trzeba obawiać się „aktywnych” plażowiczów, gdyż zajmują oni inny sektor. Na nim muskularni Murzyni, chudziutcy panowie i nastolatkowie grają w przeróżne gry kopane, frisbee lub badmintona. Panie w skąpych strojach przechadzają się miedzy nimi, chichoczą, komentując ich zagrania lub przyłączając się do rozgrywki. Co zazwyczaj kończy się rozkojarzeniem graczy, którzy popisują się przed nową uczestniczką lub wpatrują się w nią jak w zwierciadło.

Dalszą strefą jest oczywiście sam ocean. Taplają się w nim dzieci, pluskają pary, skimborderzy tu i ówdzie ślizgną się po tafli, ale to szkółki surfingowe są najbardziej nieodzownym elementem tego krajobrazu. Spacerując wzdłuż wody, mniej więcej co 800 metrów napotykałem się na blondwłosych instruktorów próbujących wytłumaczyć tajniki ślizgu odzianym w pianki amatorom surfingu. Występujące w tym czasie niskie fale idealnie oddawały poziom ich „pogromców”, którzy z zapałem starali się złapać choćby jedną falkę.


Rajska plaża, jaką zastałem w Lizbonie nie bez powodu kojarzyć się musi ze słynnymi zdjęciami z Rio lub innych miast Brazylii. Duch latynoski góruje nad europejskim podejściem do plażingu w Costa Caparica. Jeżeli więc chcielibyście poczuć się choć trochę jak w Ameryce Południowej, to bez obaw uderzajcie w to miejsce, bo tu nawet język się zgadza, a co 3 osoba pochodzi z Kraju Kawy. Tylko przy tym całym zachwycie i wpatrywaniu się w jędrne panie, nie zapominajcie o złodziejach czyhających na nieostrożnych turystów. 

Pozdrawiam,
Michał