Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

niedziela, 16 czerwca 2013

Życióweczki vol. I: jak kradnie czeski Prezydent i żółwie z Galapagos

Życióweczka - krótka forma literacka, zawierające prawdziwe opowiadanie o zdarzeniu z życia szarego człowieka (czyli mojego). Ma wydźwięk humorystyczny, może jednak zawierać również pierwiastki dydaktyczne. Ma za zadanie przedstawić specyficzny, odmienny od polskiego nastrój spotykany w innym kraju.

Dziś dwie życióweczki prosto z czeskiej Pragi i zdjęcie kaczki. 



Koniec września 2012 roku.

Przechadzając się po Pradze, bez celu i mapy, co jakiś czas napotykałem kredowe tablice, stojące przy barach z napisem: „ Číšníci v tomto baru nekradou propisky” ( Kelnerzy w barze nie kradną długopisów). Zaintrygowany powtarzalnością tego zdania postanowiłem wstąpić do pobliskiego pubu w celu zaciągnięcia języka, przy okazji przechylając jednego zimnego Kovala. Przy zamawianiu lokalnego piwka zauważyłem, że kelnerzy dumnie prezentują swoje kolekcje długopisów, których ponoć nie kradną, a lokalni klienci pokazywali je sobie palcami głośno chichocząc. Spytałem więc obsługującego mnie barmana o co chodzi z tymi napisami oraz zachowaniem kelnerów, ten zdawkowo odpowiedział: Look for Václav Klaus on Youtube.

Niestety, nie posiadałem wtedy smartphona, jednak wieczorem zagadałem w tej sprawie mojego hosta Josefa. Ten zamiast mi sprawę wyjaśnić po prostu pokazał mi film z Youtube.



Ten pan z wąsem, ukradkiem podkradający długopis był ówczesnym prezydentem Czech. Nazywa się Václav Klaus, a do owego zajścia doszło w trakcie wizyty w Chile. Pucołowaty złodziejaszek stał się ofiarą żartów czeskiego społeczeństwo oraz telewizyjnych satyryków. Praktycznie do końca kadencji ( 8 marca 2013) nabijano się z jego zachowania, a komplement: „to urodzony polityk, ukradł mi wczoraj długopis” nadal jest  czeskim „klasykiem”.

Lipiec 2011 roku.

Wraz z Anią S. siedziałem w jednym z praskich parków oczekując nadejścia godziny 15, kiedy to mieliśmy się udać do kina „Europa” na ostatnią część Harrego Pottera z czeskim dubbingiem. Zachęceni pepiczkową depenalizacją postanowiliśmy zapalić Jana. Ania podziała szybko rączkami i po paru minutach skąpani w promieniach słońca chillowaliśmy niczym żółwie na wyspach Galapagos.


Nasz relaks został naruszony przez niespodziewany upadek Jana. Wylądował on pod ławką, gdzie Ania szybko się schyliła aby odnaleźć naszą zgubę. Jej głos i mina po odwróceniu się w moją stronę nabawił mi nie lada strachu.

- Stary mamy mega problem – momentalnie wyobraziłem sobie naszego towarzysza w kałuży czy co gorsze w psiej kupie. – bo tu są dwa Janki i nie wiem, który jest nasz.

Te czeskie problemy.