Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

niedziela, 9 czerwca 2013

Dawno temu w Czeskiej Republiczce - czyli czarne dilda, piwa i czeski język

Czechy to południowo-zachodni sąsiad Polski, którego terytorium w metrach kwadratowych wynosi 78 866, co daje 116 wynik na świecie. Zamieszkuje go blisko 11 milionów ludzi, czyli mniej niż Tokio. Głową państwa jest Miloš Zeman, który 8 marca tego roku wygrał wybory pokonując m.in. Vladimíra Franza – artystę wytatuowanego na całej twarzy. Kraj ten nie posiada dostępu do morza, ma za to tanie piwo, zegary słoneczne w kształcie penisów oraz zdepenalizowaną szeroką gamę narkotyków.




Czechy staram się odwiedzać co roku, choćby i na 3 dni. Jest to kraj ludzi pogodnych, świadomych ludzkich potrzeb oraz potrafiących się śmiać z samych siebie. Wypróbowałem już chyba większość sposobów, by dostać się do tego kraju. Jechałem pociągiem, autobusem i autostopem, na dziś dzień polecić muszę ofertę Polskiego Busa. Za małe pieniądze można w 12h dostać się z Warszawy do Pragi, przy okazji serfując po Internecie. PKP odradzam obiema rękoma oraz lewą nogą, jest drogo, niewygodnie, a w kiblach można spotkać Zielonogórskiego menela.

Gdy już wylądujecie w Pradze nie łudźcie się, że wypijecie przez cały pobyt coś innego niż czeskie piwo. Jest to trunek nie tylko świetny i często robiony na miejscu, ale i niezwykle tani. W barach buteleczka 0,2l wody mineralnej jest droższa niż zimy kufel 0,5l piwa. Jeżeli jednak wasze fundusze nie pozwalają na picie w lokalach to nie obawiajcie się wypić pod chmurką. O ile robi się to kulturalnie, bez wrzasków czy pisków, to nie ma się czego bać. Czescy policjanci prędzej użyczą wam otwieracza do piwa, niż wstawią mandat.


Poszukując innych używek, czyli tych zdepenalizowanych, nie dajcie się zwieść czarnoskórym dilerom krążącym po największych deptakach Pragi. Po prostu omijacie ich szerokim łukiem, grzecznie dziękując za kokainę, LSD czy marihuanę.

Po gandzie walcie do akademików. Tam prawie na każdym piętrze znajduje się pokoik z liściem konopi na drzwiach. W nich mieszkają ogrodnicy, którzy za odpowiednią sumę odsprzedają część swoich plonów. Jeżeli nie traficie do Czech w trakcie roku akademicki, to pozostają wam barowi dilerzy (lepsi od tych z ulic) oraz jedna trzecia mieszkańców Pragi i okolic, którzy nie zależnie od profesji lubią mieć 1 czy 2 krzaczki zielonego szczęścia pod swoim dachem. Czego świetnym przykładem jest sąsiad mojego Couchesurfera spod Pragi (dokładnie Beroun), który między pielęgnowaniem liści konopi zarządzał komendą policji swojego miasta.

Poza Pragą warto zwiedzić wiele miast oraz zakątków Czech, a w szczególności Brno. To znajdujące się we wschodniej części kraju Pepiczków miasto ma wiele do zaoferowania. Znajduje się tam stary zamek, parę miejsc widokowych oraz browar który dostarcza piwo prosto do barów z nim sąsiadujących. W jednym z nich, zamiast biegających między stolikami kelnerów, jeżdżą elektryczne pociągi, na których gościom przywożone są napoje oraz przekąski. Po jednym czy drugim (czy siódmym) piwku nie zdziwcie się na widok wielkiego dildo w środku miasta. Nie jest to żadna sztuka nowoczesna lub pomnik czarnego kochanka królowej, a zegar słoneczny. Chyba nikt nie wie jak on działa, ale nikomu to nie przeszkadza. W końcu to Brno, a nie Toruń.


Czechy to kraj ciekawy oraz warty zobaczenia. Podróżując po nim nie musicie nawet znać angielskiego. Wręcz przeciwnie, Czesi nie znoszą gdy Polacy mówią do nich w obcym języku, mimo że zwykle świetnie  władają francuskim lub angielskim. Spróbujcie powyginać sobie trochę język, a może dostaniecie darmowe piwo na zachętę.


Jeżeli lubcie piwo, dobrą zabawę, tanie podróże oraz klimat podobny do polskiego to bez wahania wykupujcie dziś bilety w Polskim Busie. Czechy to kraj, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie, niezależnie czy jedzie z dziewczyną, bandą napalonych samców lub czarnym kolegą z Senegalu. W przeciwieństwie do Polski toleruje się tam większość mniejszości, a policjanci są tam po to, by pomagać, a nie straszyć pałką.