Przez ostatnie dwa dni gościłem u
siebie Couchsufera - Yazana Zaydaneena - z Jordanii. W tym czasie udało mi się pokazać mu
trochę zabytków Warszawy oraz życia nocnego stolicy. W zamian on opowiadał mi o
swojej ojczyźnie i zgodził się udzielić mi ponad godzinnego wywiadu. Wiem, że w
tak krótkim czasie nie poznałem kultury Jordanii czy jego mieszkańców, ale
dowiedziałem się o paru ciekawych faktach, które chciałbym tu przedstawić.
Klimat wojny? – dzień jak co dzień.
Jordania graniczy m.in. z Palestyną, Izraelem i Syrią, dlatego dla mieszkańców tego kraju atmosfera konfliktów zbrojnych
jest codziennością. Aktualnie największym problemem Jordańczyków są uchodźcy
masowo napływający z Syrii. Tych zgrupowano w dwóch obozach, w których łączna
liczba mieszkańców równa jest 750 tysiącom, a nowi napływają codziennie.
Wypędzeni tworzą swego rodzaju namiotowe miasta, gdzie żyją z pomocy
humanitarnej dostarczanej im przez władze Jordanii. Niektórzy decydują się na
zasiedlanie terenów zurbanizowanych i poszukiwania tam nisko płatnej pracy.
Prowadzi to do niechęci społeczeństwa
jordańskiego względem Syryjczyków. Obwinia się przybyłych, jak Polaków w
Anglii, o „zabieranie” miejsc pracy oraz o życie z podatków rodzimych mieszkańców.
Jednocześnie dochodzi do zaogniania się konfliktów z uchodźcami pochodzenia
irakijskiego. Ono również ma podłoże ekonomiczne, a nie językowe czy kulturowe,
choć problemem nie jest bieda, a bogactwo przybyłych w latach 90’ Irakijczyków.
Nie mieszkają oni w slumsach czy obozach, a w pałacach i drogich willach. Są
rozrzutni oraz hojni, co prowadziło do windowania cen przez lokalnych deweloperów
i prostych sklepikarzy. Każdy stara się wycisnąć z bogaczy jak najwięcej.
Ciągłe podnoszenie wartości mieszkań lub produktów użytku codziennego mocno uderza w kieszeń Jordańczyków, którzy muszą płacić za nie astronomiczne sumy.
Poza problemem uchodźców i ciągłą wymianą
ciosów na linii Izrael-Palestyna, Jordańczykom klimat wojny zapewnia Prezydent
Syrii. Basza al-Asad, nazywany Hitlerem Bliskiego Wschodu, negatywnie spogląda
na „gościnność” Jordanii względem rebeliantów. Jego wojenne zakusy nie są dla nikogo
tajemnicą, a plotki o syryjskich więzieniach jeszcze podsycają atmosferę. Są to ośrodki podobne do obozów zagłady, gdzie zabiera się przywiezionym
wszelkie dokumenty po czym nadaje się numerki. W ten sposób wszelkie pytania
dotyczące przetrzymywanych Jordańczyków kończą się proszeniem o numer więźnia,
który nie zostaje nigdy nikomu podany.
Islam a imprezy w hotelach
Dinary Jordańskie |
Yazanowi bardzo się spodobał styl warszawskich,
letnich klubokawiarni. Picie na zewnątrz, siedzenie na trawie czy tańczenie
obok Wisły wydaje się być nierealne dla Jordańczyka. Ponoć ich imprezy odbywają
się zawsze w zamkniętych pomieszczeniach. Najlepsze melanże mają miejsce w hotelach,
gdzie w nocy się tańczy, a rano kąpie w basenie. Ostrzegł mnie, iż lepiej
nie pić w otwartej przestrzeni, bo łatwo można dostać po zębach.
Bijący nie są policjantami czy szalonymi mudżahedinami, a pijanymi mężczyźni
szukający zaczepki, czyli dresami w wersji Jordańskiej. Każdy dobry impreza wymaga choćby jednej bójki:
„jeżeli nie ma żadnej bójki to znak, że nie było pięknych kobiet na imprezie”.
Właśnie o kobiety Jordańczycy biją się
najczęściej. Co smutne, pomimo wysokiego, jak na kulturę muzułmańską, poziomu
szkolnictwa i otwartego społeczeństwa, w ojczyźnie Yazana nadal dyskryminuje
się płeć piękną. Czego świetnym przykładem są sprawy rozwodowe. Jeżeli mężczyzna
rozwiedzie się z kobietą to dzielą majątek po połowie, ale jeżeli będzie na
odwrót to mężczyzna zabiera prawie wszystko.
Pomimo wielu problemów natury gospodarczej,
wojskowej czy kulturowej Jordania ponoć trzyma się mocno. Powoli wprowadza się
faktyczną demokrację (ta teoretyczna już jest), buduje się kolejne ośrodki
turystyczne oraz zwalcza wysokie bezrobocie. Ich problemy są spore, jednak mimo
możliwości podróżowania do USA (bez wizy!) pokolenie Yazana nie myśli o
ucieczce. Młodzi starają się tam czerpać szczęście z życia codziennego i
przezwyciężać nadchodzące problemy, na których tle Donek i Kaczorek wyglądają śmiesznie.
A jednak to z Polski młodzi ludzie masowo uciekają w głąb Unii.
Czyli Jordańczycy, otoczeni wojną są większymi
patriotami niż Polacy otoczeni Unią?
Pozdrawiam,
Jesula
Jesula