Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

niedziela, 19 maja 2013

Uchodźcy żyjący w willach, islamskie dresy i Hitler sąsiad - czyli witamy w Jordanii



Przez ostatnie dwa dni gościłem u siebie Couchsufera -  Yazana Zaydaneena - z Jordanii. W tym czasie udało mi się pokazać mu trochę zabytków Warszawy oraz życia nocnego stolicy. W zamian on opowiadał mi o swojej ojczyźnie i zgodził się udzielić mi ponad godzinnego wywiadu. Wiem, że w tak krótkim czasie nie poznałem kultury Jordanii czy jego mieszkańców, ale dowiedziałem się o paru ciekawych faktach, które chciałbym tu przedstawić.


Yazan to ten terrorysta po prawej.



Klimat wojny? – dzień jak co dzień.  

Jordania graniczy m.in. z Palestyną, Izraelem i Syrią, dlatego dla mieszkańców tego kraju atmosfera konfliktów zbrojnych jest codziennością. Aktualnie największym problemem Jordańczyków są uchodźcy masowo napływający z Syrii. Tych zgrupowano w dwóch obozach, w których łączna liczba mieszkańców równa jest 750 tysiącom, a nowi napływają codziennie. Wypędzeni tworzą swego rodzaju namiotowe miasta, gdzie żyją z pomocy humanitarnej dostarczanej im przez władze Jordanii. Niektórzy decydują się na zasiedlanie terenów zurbanizowanych i poszukiwania tam nisko płatnej pracy.

Prowadzi to do niechęci społeczeństwa jordańskiego względem Syryjczyków. Obwinia się przybyłych, jak Polaków w Anglii, o „zabieranie” miejsc pracy oraz o życie z podatków rodzimych mieszkańców. Jednocześnie dochodzi do zaogniania się konfliktów z uchodźcami pochodzenia irakijskiego. Ono również ma podłoże ekonomiczne, a nie językowe czy kulturowe, choć problemem nie jest bieda, a bogactwo przybyłych w latach 90’ Irakijczyków. Nie mieszkają oni w slumsach czy obozach, a w pałacach i drogich willach. Są rozrzutni oraz hojni, co prowadziło do windowania cen przez lokalnych deweloperów i prostych sklepikarzy. Każdy stara się wycisnąć z bogaczy jak najwięcej. Ciągłe podnoszenie wartości mieszkań lub produktów użytku codziennego mocno uderza w kieszeń Jordańczyków, którzy muszą płacić za nie astronomiczne sumy.

Poza problemem uchodźców i ciągłą wymianą ciosów na linii Izrael-Palestyna, Jordańczykom klimat wojny zapewnia Prezydent Syrii. Basza al-Asad, nazywany Hitlerem Bliskiego Wschodu, negatywnie spogląda na „gościnność” Jordanii względem rebeliantów. Jego wojenne zakusy nie są dla nikogo tajemnicą, a plotki o syryjskich więzieniach jeszcze podsycają atmosferę. Są to ośrodki podobne do obozów zagłady, gdzie zabiera się przywiezionym wszelkie dokumenty po czym nadaje się numerki. W ten sposób wszelkie pytania dotyczące przetrzymywanych Jordańczyków kończą się proszeniem o numer więźnia, który nie zostaje nigdy nikomu podany.





Islam a imprezy w hotelach

Dinary Jordańskie 
Jak wytłumaczył mi Yazan, 95% Jordańczyków jest wyznawcami Islamu. Dlatego na większości rodzinnych uroczystości nie ma ani jednej butelki alkoholu, którego picie jest zabronionej w Koranie. Z tego też powodu moja historia o polskich weselach i naszych zwyczajach bardzo go zdziwiła, ale nie zniesmaczyła. Bo jak się okazało młodzi Jordańczycy, co często o sobie powtarzał mój gość, nie są dobrymi muzułmaninami i piją alkohol. Frazę: „I’m not a good muslim”, powtarzał jak mantrę przy picu piwa czy zamawianiu wódki na barze.  

Yazanowi bardzo się spodobał styl warszawskich, letnich klubokawiarni. Picie na zewnątrz, siedzenie na trawie czy tańczenie obok Wisły wydaje się być nierealne dla Jordańczyka. Ponoć ich imprezy odbywają się zawsze w zamkniętych pomieszczeniach. Najlepsze melanże mają miejsce w hotelach, gdzie w nocy się tańczy, a rano kąpie w basenie. Ostrzegł mnie, iż lepiej nie pić w otwartej przestrzeni, bo łatwo można dostać po zębach. Bijący nie są policjantami czy szalonymi mudżahedinami, a pijanymi mężczyźni szukający zaczepki, czyli dresami w wersji Jordańskiej. Każdy dobry impreza wymaga choćby jednej bójki: „jeżeli nie ma żadnej bójki to znak, że nie było pięknych kobiet na imprezie”.

Właśnie o kobiety Jordańczycy biją się najczęściej. Co smutne, pomimo wysokiego, jak na kulturę muzułmańską, poziomu szkolnictwa i otwartego społeczeństwa, w ojczyźnie Yazana nadal dyskryminuje się płeć piękną. Czego świetnym przykładem są sprawy rozwodowe. Jeżeli mężczyzna rozwiedzie się z kobietą to dzielą majątek po połowie, ale jeżeli będzie na odwrót to mężczyzna zabiera prawie wszystko.

Pomimo wielu problemów natury gospodarczej, wojskowej czy kulturowej Jordania ponoć trzyma się mocno. Powoli wprowadza się faktyczną demokrację (ta teoretyczna już jest), buduje się kolejne ośrodki turystyczne oraz zwalcza wysokie bezrobocie. Ich problemy są spore, jednak mimo możliwości podróżowania do USA (bez wizy!) pokolenie Yazana nie myśli o ucieczce. Młodzi starają się tam czerpać szczęście z życia codziennego i przezwyciężać nadchodzące problemy, na których tle Donek i Kaczorek wyglądają śmiesznie. A jednak to z Polski młodzi ludzie masowo uciekają w głąb Unii.

Czyli Jordańczycy, otoczeni wojną są większymi patriotami niż Polacy otoczeni Unią?

Pozdrawiam,
Jesula