30 kwietnia, czyli w Dniu Królowej, oczy całego świata
zwrócone były na Holandię. Koronacja nowego króla Aleksandra Wilhelma oraz abdykacja
jego matki Beatrix były tematem numer jeden wielu popołudniowych serwisów. Niestety,
wśród całej otoczki telewizyjnej pt.: „wiemy wszystko, zawsze, szybko” coś
bardzo ważnego umknęło prawie wszystkim dziennikarzom. Panowie o niebieskich
oczach, szerokim uśmiechu i panie ubrane w idealnie skrojone marynarki
zapomnieli przekazać (o ile je znali) informacje dotyczące poprzedniej
nocy.

Tradycyjnie 29 kwietnia, na cztery godziny przed wybiciem godziny 24, w całej Holandii rozpoczyna się Noc Królowej, czyli ogólnonarodowy melanż trwający do białego rana. Tak, melanż. Użycie innego słowa w celu określenia tego czasu jest po prostu nie na miejscu. Jeżeli na ulicach można spotkać pijanych Anglików przebranych za kobiety, w środku miasta orkiestra bębnów hałasuje na tyle głośno, że włączają się alarmy samochodowe, a na specjalnie zamontowanych scenach ludzie grają skoczną muzykę na żywo, to inny rzeczownik zwyczajnie urągałoby walorom tej nocy.
Pomimo wyjątkowości tegorocznego Dnia Królowej, związanej ze
zmianą warty na tronie królewskim, holenderskie władze nie mierzył się z czymś
nowym. Co roku bowiem organizowane jest świętu ku czci panującego monarchy, a
co za tym idzie, samorządowe władze Amsterdamu zdają sobie sprawę jak wielu
pijanych turystów i obywateli w nocy z 29 na 30 kwietnia będzie krążyło po
mieście w celach rozrywkowych.
W przeciwieństwie do polskich wojewodów czy prezydentów/burmistrzów
nikomu w obchodzeniu święta się nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, samorządowcy
kraju Van Gogha starają się pomóc, ułatwić oraz drobnymi sposobami kontrolować
przebieg zabaw. Zamiast ganienia za publiczne sikanie, stawiają - prawie na
każdym rogu - przenośne bidety, by problemem rozwiązać, a nie próbować na nim
zarabiać. Policjantów nie posyła się w celu wystawiania mandatów, tylko
pomagania zagubionym Francuzom czy Niemcom, a o braku ciszy nocnej nawet nie
będę wspominał. Poza świadomymi władzami, amsterdamczycy mogą się również
pochwalić zaradnymi właścicielami barów czy klubów.
Nie posuwają się oni do działań typu: „lejmy w plastikowe
kufle”, by przeciwdziałać problemowi braku szklanek lub rozbijaniu, czy
zabieraniu ich przez nietrzeźwych gości. Myślę, że „plastików” nie trzeba
nikomu w Polsce przedstawiać. Co festiwal bądź większe picie pod chmurką
spotykamy się z zasyfionym gruntem i niesmakiem w ustach po wódce w plastiku. W
Holandii, zamiast tego, kupując napoje w szkle, płaci się kaucje (ok. 2 -3
euro) w zamian za otrzymany pojemnik. Pieniądze są zwracane, jeżeli odniesie się
szklankę, niezależnie czy zamawia się kolejny drink, czy zmienia się obszar
imprezy. Pomysł prosty, a jakże wspomagający działalność gastronomiczną.
Tak właśnie wyglądała Noc Królowej, będąca zaledwie
zalążkiem Dnia Królowej, o którym opowiem już w następnym poście. Mimo wszystko
w ciągu tych paru godzin zdołałem zaobserwować bardzo ważny czynnik, dzięki
któremu cały naród może prawdziwie celebrować święto narodowe. Czynnikiem tym
jest zaufanie i rozwiązywanie problemów przez władze, a nie bezmyślne karanie
świętujących. Bo mandat może wystawić byle debil, ale wpaść na dobry pomysł nie
każdy potrafi.
PS:W tym roku Noc Królowej wypadła na 29 kwietnia. Ostrzegam
jednak zainteresowanych partycypacją w kolejnej imprezie tego typu, że w roku
2014 i następnych data przesunie się na 26 kwietnia. Gdyż Wilhelm Aleksander
zmienił dzień obchodów święta na swoje urodziny.