Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

niedziela, 5 maja 2013

Nie spotkasz Holendra w Coffeshopie

Czym jest Coffeshope? Nie ma tu jednej, poprawnej odpowiedzi, wszystko zależy od perspektywy. Dla babci-dewotki będzie to brama piekielna, dla jej męża, miejsce o którym nigdy nie słyszał. Polski użytkownik marihuany nazwie „kofik” Ziemią Świętą lub celem każdego Marszu Wyzwolenia Konopi. Narko-turysta uzna to miejsce za jedynie wstęp, linie startu wieczornej zabawy. Natomiast dla Holendra, mieszkającego od lat w kraju tulipanów, Coffeshop to zaledwie atrakcja turystyczna, miejsce mało interesujące.





Nie ma tu ani grama przesady, Holendrzy niechętnie odwiedzają zielone kawiarnie, bo zwyczajnie, nie mają po co. Zaledwie 5% rodaków króla Wilhelma Aleksandra, zadeklarowało się w zeszłorocznej,  krajowej ankiecie jako „użytkownicy konopi”. Ci palacze, nie chodzą jednak po swój „towar” do Coffeshopów, gdzie ich zdaniem, często sprzedaje się „chemie” i do tego strasznie drogo. Wolą hodować własne krzaki konopi indyjskiej, a każdy zameldowany mieszkaniec Holandii może posiadać je w liczbie pięciu.

Oczywiście, wcześniej należy skończyć 18 lat. Wiek ten można uznać, za magiczną barierę w kraju Van Gogha, bowiem do póki się jej nie przekroczy to nie tylko nie można kupić, posiadać czy palić marihuany, nie można również wejść do popularnego „kofika”. Kontrolą osób wchodzących, zajmuje się stojący przy wejściu ochroniarz lub inny pracownik zielonych kawiarni. Co ważne, delikwent pragnący zajrzeć do Coffeshopa musi udowodnić, swój wiek na podstawię dokumentu tożsamości. Piękne słowa, długa broda Gandalfa czy drewniana laska nie wystarczą. Bez pokazania dowodu czy paszportu - nie ma wstępu, dlatego radzę się bez dokumentów z hotelu nie ruszać, jeżeli przyjdzie wam odwiedzić Amsterdam. 

Można zatem, realia prawne dotyczące dystrybucji marihuany porównać do polskich regulacji alkoholowych. Nie na miejscu jest, jednak ich zrównywanie, gdyż w Polsce szesnastolatek kupi sobie piwo, a jego holenderski rówieśnik nawet nie powącha konopi. Co smutne, w naszych gimnazjach łatwo można znaleźć dzieciaków, którzy już jointów próbowali, bo przecież diler o wiek się nie pyta, gdy tymczasem w kraju rowerów taka sytuacja jest nie do pomyślenia.

Czym jest Coffeshop? Dla mnie jest pomnikiem wolności, liberalności oraz wygranej wojny z narkotykami. Holenderski rząd nie tylko, nie wydaje milionów euro by odnosić pyrrusowe zwycięstwa na tej arenie, ale równocześnie zarabia na amatorach marihuany. Przyjeżdżają oni tysiącami do Amsterdamu, zapewniając godny byt nie tylko dla właścicieli kofików, lecz i dla hotelarzy, osób pracujących w gastronomi, muzeach czy wypożyczalniach rowerów.  

Czym jest Coffeshop? Dla holenderskiego rządu jest zieloną żyłą złota bez dna, odkrytą już ponad 30 lat temu.