Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

czwartek, 30 maja 2013

Islam vs. Europa? – czyli uderz w stół, a nacjonalizm się odezwie.

W zeszłą środę, 22 maja, w Londynie, w biały dzień, na ulicy dzielnicy Woolwich dwóch czarnoskórych mężczyzn zamordowało z zimną krwią żołnierza armii brytyjskiej. Pogłoski o ich rzekomym nawoływaniu „Allah Akbar” oraz wybiórcze informacje podawane przez telewizje i gazety wywołały lawinowe ataki na angielską społeczność muzułmańską. Obrzucano meczety jajkami, organizowano także skromne marsze antysemickie, a liderzy skrajnie prawicowych ugrupowań znowu mieli swoje pięć minut. Czy takie zachowanie przystoi rzekomym chrześcijanom oraz czym naprawdę było to morderstwo? To ustaliłem dopiero po długich rozmowach z Londyńskimi Couchesurferami oraz moim niedawnym gościem Yazanem.

Benghazi Muslim


Uderz w stół a nacjonaliści się odezwą.

Zdarzenia z Londynu dały miejscowym oraz polskim grupom prawicowym kolejny powód by zaatakować Islam. Ci wspaniałomyślni chrześcijanie, wierzący w jednego Boga otrzymali kolejny pretekst by nawoływać do nienawiści, którą przecież Jezus tak pochwalał. Te łyse czerepy, nie obarczone żadną głębszą myślą, po raz kolejny udowodniły, iż nieważne kogo i za co mają bić. Ważne, aby ktoś tam był. Nieważne czy Żyd, muzułmanin, ateista, typ w rurkach bądź śmiesznych okularach – ktoś jest. Tym razem po prostu padło na muzułmanów.

Potrzebny jest ten ktoś „inny”, nieznany, nie nasz, a przecież Allaha i chrześcijańskiego Boga tak wiele nie różni. Przemoc, wojna lub złość jest uznawana za ciężki grzech przez kapłanów obu tych bogów. Nawoływanie do Jihadu przy akompaniamencie okrzyków „Allah Akbar” nie jest wcale domeną większość muzułmanów. Sam Jihad nie oznacza świętej wojny z niewiernymi, co często się nam przekazuje. Jest to wojna obronna, stosowana przeciwko najeźdźcy i jego wojsku. Nie ma tam aprobaty dla mordowania cywili czy bezbronnych. Dlatego ataki terrorystyczne są potępiane przez większość muzułmanów. Terroryści są taką skrajną prawicą Islamu, czy nawet faszystami, ale nie jej głównym nurtem.




Dlatego dumni warszawiacy z wódką pod pachą i flagą za pasem niezgadzający się na budowę meczetu mocno mnie śmieszą. Przecież w meczetach nie organizuje się szkoleń terrorystycznych. Ciężko też upchnąć tam głowicę jądrową, którą przecież każdy szanujący się muzułmanin trzyma w domu obok kolekcji turbanów. Można w nich za to pomodlić się w spokoju, pójść po radę do duchownego. Czyli otrzymać możliwość zrobienia czegoś co było zabraniane lub źle wyglądało w PRLu. Jak widać komunizm w duchu Polaków nie gaśnie, мудрый полюсов!

Z maczetą po wolność.

Kochane media po wydarzeniach w Londynie dumnie prezentowały amatorskie nagranie rozmów z jednym z napastników. Niestety ukazywano tylko wyrywki typu: „oko za oko, ząb za ząb”, o dziwo(!), nie pokazano całości wypowiedzi Michael Adebowale. Jego czyn oczywiście należy potępić. Powoływanie się przez mordercę na zasady talionu (oko za oko), nie ma nic związanego z byciem dobrym muzułmaninem. Przypomina to raczej cudownych Świadków Jehowy, którzy zasypują ludzi wybranymi cytatami z Biblii, zapominając o zapoznaniu się z resztą Pisma Świętego. Dlatego, drogie dzieci, czy jest się wyznawcą Allaha, czy Latającego Potwora Spaghetti, nie należy nigdy nikogo mordować z pobudek religijnych. Istotne jest jednak usłyszenie co dokładnie powiedział przypadkowemu przechodniowi Michael Adebowale.



Jego słowa oraz zachowanie pokazują, że nie był to typowy „zamach terrorystyczny”. Michaelowi i jego towarzyszowi nie chodziło o bezmyślne zabicie żołnierza brytyjskiego. Po zamordowaniu Anglika nie uciekali, wręcz przeciwnie, tłumaczyli przechodniom czemu się tego dopuścili. Ich celem było zwrócenie uwagi na aktualną sytuację wielu bezbronnych, niemających medialnej siły przebicia muzułmanów. Było to posunięcie ekstremalne, lecz według nich niezbędne. Polskie gazety pisały, cytuje: „ciężko to porównać z czymkolwiek”. To polecam zajrzeć do książek od historii i działań polskich terrorystów w Rosji czy Prusach. Piękna analogia, a jaka zrozumiała dla przeciętnego zjadacza schabowego czy warszawskiego sushi. 
 

Morderstwo zawsze będzie morderstwem. Nie usprawiedliwi go żaden motyw lub przesłanie, ale wydarzeń londyńskich nie można uogólniać i sprowadzać do problemu muzułmanów w krajach europejskich. Proponuje paru panom w garniturach spojrzeć w lustro. Bo prawdziwym problemem nie jest obecność wyznawców Islamu w Anglii, Polsce czy Hiszpanii, problemem jest „nasza” obecność u nich. Bo my tam wpadliśmy z karabinem maszynowym M16 po ropę, a oni do nas z miską po obiad.