Drugiego Dnia Świąt czar Bożego Narodzenia umyka
bezpowrotnie gdzieś miedzy ostatnim śledzikiem, a pierwszym kęsem babcinego
sernika. Nikt już nie czeka na Świętego Mikołaja, renifery idą w odstawkę,
choinka jakoś słabiej świeci. Podobnie wygląda cały okres Świąteczny w
Hiszpanii dla żyjących tam Polaków. Gdy termometry wskazują 15 stopni to aż
głupio trzymać iglaka w mieszkaniu, zamiast 12 dań otrzymuje się michę owoców
morza, a część prezentów otrzymuje się na Trzech Króli. Mają jednak Hiszpanie,
a konkretniej Katalończycy, coś wartego uwagi i zapamiętania - El Caganer.
W szopce bożonarodzeniowej każdego szanującego się
mieszkańca Katalonii musi znajdować się co najmniej jeden El Caganer. Nie ważne czy stanie obok Marii, Jezusa, Trzech Króli
czy Osiołka, bez niego nie ma odpowiedniego wystroju i szczęścia oraz
pomyślności w nadchodzącym roku. Biorąc pod uwagę aktualnie panujący kryzys,
bez tego jegomościa żadnej dekoracji nie sklejono.
Problematyczne jednak wydaje się być to, czym, a właściwie
kim, El Caganer jest. To wesoły
chłopiec ubrany w tradycyjną czerwoną czapę i białą koszulę, dumnie wypinający
nagą pupę, pod którą leży masywny, zawinięty jak wąż stolec. Tak, jest to
statuetka srającego typa, która jest nieodłącznym elementem Świąt w
katalońskich domach. W wolnym tłumaczeniu możemy o nim pisać „defekator” czy
też „zawodnik srający obok Jezusa”. Trochę nietypowa tradycja, co? Jak każdy
dziwny zwyczaj można go na szczęście w miarę sensownie wytłumaczyć.
Istnieje spór w doktrynie, jednak najczęściej przytacza się
dwie symboliki kucającego jegomościa. Według pierwszej El Caganer symbolizuje równość wszystkich ludzi wobec natury.
Nieważne czy jest się Królem Lotaryngii, księciem Francji, chłopem, dziwką,
malarzem czy żebrakiem, każdy musi od czasu do czasu zdjąć spodnie i zrobić
kupę. Brzmi nawet sensownie, a szczególnie dla ojca Laski, Króla Sedesów.
Według drugiej teorii defekator jest symbolem gotowości Boga do zbawienia ludzi
bez względu na to, czy są oni przygotowani czy nie. Według mnie ta historyjka
jest nieco naciągana i pisana pod publiczkę, ale w końcu mówimy tu o typie
robiącym kupę, także sensu nie będę się doszukiwał.
Co ciekawe od mniej więcej 1940 roku El Caganer zaczął być reprezentowany przez najprzeróżniejsze
postacie. Dziś na ulicach Barcelony można zakupić przeróżnych defekatorów
zaczynających się od Papieża Franciszka, przechodzących na Myszkę Miki i
kończących się na Messim czy Obamie. Dla najbardziej wymagających uliczni
artyści mogą przygotować glinianą figurkę o wybranych rysach twarzy. Idealny
prezent pod choinkę.
Nie wiem czy już możecie chodzić po zjedzeniu pasztecików,
pierożków, śledzików, karpia w galarecie czy makowca, ale bez cienia
wątpliwości polecam Wam przybrać w wolnej chwili pozę El Caganer i biorąc przykład z Katalończyków, oddać się jednej z
najbardziej pierwotnych czynności ludzkich. Tylko nie róbcie tego koło żadnej
szopki, Marii czy Jezusa, bo znowu będzie na mnie.
Wesołych Świąt,
J.