Mnie tu już nie ma

Przeprowadziłem się, teraz znajdziecie mnie pod www.zzagranico.pl Tematyka bloga się nie zmienia, gospodarz nadal pozostaje ten sam, ale nowych postów już w tej witrynie nie spotkać

piątek, 5 lipca 2013

Życióweczka vol. 3: autostop na pigułach i darmowe kilogramy w Amsterdamie.

Życióweczka - krótka forma literacka, zawierająca prawdziwe opowiadanie o zdarzeniu z życia szarego człowieka, w tym wypadku o mnie. Ma wydźwięk humorystyczny, może jednak zawierać również pierwiastki dydaktyczne. Ma za zadanie przedstawić specyficzny, odmienny od polskiego, nastrój spotykany w innym kraju.

Dziś dwie życióweczki z powrotnej podróży autostopowej i z Amsterdamu.

 

Lipiec 2011 roku

Po blisko 2 tygodniowej wyprawie po Czecha i Słowacji wraz z Anią wracaliśmy do Warszawy. Łapaliśmy stopa gdzieś miedzy Gliwicami a Zabrzem, gdy zatrzymało się przed nami zdezelowane BMW. W środku siedzieli dwaj weseli mieszkańcy Katowic rytmicznie potrząsający głową w rytm muzyki: „łub-du łub-łub-łub-dub”. Zaoferowali nam podwózkę do jakieś stacji w połowie drogi do Częstochowy. Po chwili namysłu przystaliśmy na tą propozycję.


W trakcie jazdy zadawali nam wiele pytań. Byli wyraźnie zainteresowani naszymi podróżami, przygodami oraz wykazywali się sporą znajomością geografii Czech. Rozmowa z nim była bardzo luźna i dość zabawna. Dziwiła mnie jednak, a niepokoiła Anie nadpobudliwość pilota oraz lekkomyślność kierowcy. Był on wodzirejem naszych dialogów i radia, przez co częściej patrzył na nas niż na trasę. Do tego machał rękami gestykulując jakby pracował na lotnisku, jako typ od lądowania samolotów ( ten z dwiema podłużnymi lampami).  Jego pilot, który chyba nazywał się Tomek, również zachowywał nadpobudliwie. To zaglądał do schowka, to prosił nas o podanie jakiś toreb leżących za jego fotelem, a to spytał głośno:

- Ej stary gdzie są nasze piguły?! - Zrozumieliśmy momentalnie, czemu ta podróż wygląda tak a nie inaczej.

Okazało się, że zgarnęła nas para napigułowanych dresów jeżdżąca starym BMW. Byli bardzo mili, ale mimo wszystko trochę nas to zaniepokoiło. Na szczęście dojeżdżaliśmy już do stacji, na której mieliśmy się rozstać. Nim jednak to nastąpiło posłuchaliśmy jak to jeden z nich ( już nie pamiętam, który) zajmuje się w Zabrzu „trenerką”, czyli uczy grać w piłkę dzieciak w przedziale 8-13 lat. Fajnie.


27 czerwca 2013 roku

Czyli dokładnie w historycznym Dniu Królowej, kiedy to doszło do abdykacji królowej Beatrix i koronacji księcia Wilhelma, zostałem obdarowany paroma kilogramami w środku Amsterdamu. Całe miasto tego dnia było wypełniony świętującymi oraz pilnującymi ich policjantami. Wróciliśmy właśnie promem z NDSM, gdy przy ulicy Westerdoksvijk ubrany na jaskrawo pomarańczowo mężczyzna wręczył mi tekturowe pudełko. Otrzymałem jeszcze trzy kolejne nim dowiedziałem się, co jest w środku i czemu je dostałem.
Okazało się, że była to darmowa kawa rozdawana dla „ludu” w imieniu nowo koronowanego króla. Wilhelm (a raczej jego doradcy) uznał, że będzie to świetny gest w kierunku zalkoholizowanych Holendrów i turystów. Oczywiście kawa była rozpuszczalna oraz średniej jakości, ale gest władcy godny jest pochwały. Moi współtowarzysze również zgarnęli darmową kawkę, choć okazali się być mniej zachłanni niż ja i zadowolili się jednym pudełeczkiem. Parę set metrów dalej ubiłem deal życia wymieniając kilogram kawy na litr różowego wina z jakąś pijaną Angielką, także dla mnie były to win-win.